„Krawiec Pan Niteczka” Kornela Makuszyńskiego w reż. Waldemara Wolańskiego w Zdrojowym Teatrze Animacji w Jeleniej Górze-Cieplicach. Pisze Merwan w portaliku24.pl.
W sobotę (23.03) na deskach Zdrojowego Teatru Animacji im. Bogdana Nauki w Cieplicach odbyła się kolejna, po „Królewskim wróblu" (2014), „Królewnie z drewna" (2019) i „Złodzieju czasu" (2022), premiera przedstawienia „Krawiec Pan Niteczka" opartego na klasycznym opowiadaniu Kornela Makuszyńskiego w adaptacji i reżyserii nestora polskiej sceny lalkowej – Waldemara Wolańskiego (również kompozycje).
To bardzo dobrze, że Waldemar Wolański spektaklem „Krawiec Pan Niteczka" przywołuje z niepamięci Kornela Makuszyńskiego. Jeśli chodzi o twórczość dla dzieci, był to najlepszy polski pisarz. I bardzo popularny przed wojną. Aż dziw, że zapomniany. Po wojnie nie tylko nie wydawano jego utworów, ale wręcz był szykanowany przez ówczesne władze z nadania stalinowskiego. Nie pasował do „elity" utrwalającej władzę ludową w naszej Ojczyźnie. Przeciwnie, identyfikował się z polskim ruchem narodowym. Toteż odesłano go w niebyt, bo – jak mawiano – mógł mieć zły wpływ na wychowanie młodzieży. A dzisiaj? Dlaczego w zapomnieniu? W utworach pisarza skierowanych do dzieci granica między dobrem i złem jest wyrazista. Nie ma tu relatywizacji wartości. A więc znowu nie pasuje.
Napisana w roku 1916 bajka Kornela Makuszyńskiego „O tym, jak krawiec Niteczka został królem" pochodzi ze zbioru „Bardzo dziwne bajki". Ten przeuroczy tekst Waldemar Wolański przełożył na warunki teatralne i przeniósł na scenę ku radości widowni nie tylko dziecięcej, ale także dorosłej. Bo to spektakl typowo familijny.
Oto w małym miasteczku Tajdarajda żył sobie krawiec Józef (Sylwester Kuper) wraz z pracownikami zakładu krawieckiego. Z korpusu manekina krawieckiego stworzył lalkę, która ma być alter ego pana Józefa. I nazwał tę postać Krawcem Niteczką. Bo też cieniutki był jak nitka do szycia, co nie przeszkodziło mu udać się w podróż pełną przygód, bo Niteczka był odważny i uczynny dla innych. Lecz gdy dotarł w towarzystwie hrabiego Stracha (Radosław Biniek) do Pacanowa, gdzie żyje królewna (Diana Jonkisz), okazało się, że jest tu szaro i smutno, bo po śmierci władcy nieustannie pada deszcz. Mieszkańcy tęsknią za słońcem, pragną, by choć na chwilę rozświetliło ich życie. Niteczka pomyślał: „Skoro wciąż pada deszcz, to znaczy, że w niebie jest dziura, którą trzeba załatać, a ja jestem przecież krawcem". Jak pomyślał, tak uczynił. Jego odwaga została nagrodzona, królewna oddała mu swoją rękę, a poddani kochali go i szanowali.
W tym rzetelnie, świetnie wyreżyserowanym spektaklu, granym równocześnie w planie żywym i lalkowym, ważna jest jego komunikatywność. I nawet dla najmłodszej widowni wszystkie wątki układają się w pełni czytelną opowieść o losach dzielnego Krawca Niteczki. Wystarczy spojrzeć na widownię – dzieci żywiołowo reagują na sceny kolejnych przygód, jakich doświadcza Niteczka. Tym bardziej że Sylwester Kuper jako tytułowy Krawiec Niteczka już od samego początku nawiązuje znakomitą relację z dziecięcą widownią, niejednokrotnie zwracając się wprost do dzieci, a te natychmiast mu odpowiadają. Narratorem całości są wszyscy występujący aktorzy, w tym także Dorota Fluder–Głowacka, Sławomir Mozolewski i Dorota Korczycka–Bąblińska jako cyganka.
Jeleniogórski „Krawiec Pan Niteczka" bawi i wzrusza. Pomysłowa scenografia Joanny Hrk i choreografia Joanny Wolańskiej dopełniają całości. A najmłodsza publiczność włączona jest przez aktorów do zabawy w teatr. Bardzo zabawnie, z dużym poczuciem humoru, a jednocześnie z wciąż aktualnym przesłaniem, że dobro zwycięża, pokazany jest wątek znalezienia się naszego bohatera i towarzyszącego mu stracha na wróble w piekle, gdzie diabły ich obsiadły i gorącą zupą ze smoły natrętnie zachęcały gości do jedzenia.