Nie jest to zwyczajny teatr. Jest w nim tajemnica, tak jak w misterium męki i zmartwychwstania Chrystusa - pisze Joanna Klimowicz w Gazecie Wyborczej - Białystok.
Wielkanoc Ostatnia wieczerza, Chrystus łamie bochenek chleba, rozdaje apostołom. Mówi do Szymona, że zanim kogut zapieje dwa razy, on trzy razy się go zaprze. Rabbi, nigdy nie zwątpimy w Ciebie. Modlitwa w Ogrójcu, Panie oddal ode mnie ten kielich, ale jeśli taka Twoja wola, niech się spełni. Piłat: - Ja w nim winy nie znajduję. Ukrzyżuj go, ukrzyżuj! Wypuść Barabasza! Piłat umywa ręce. Żołdacy biczują Chrystusa, przybijają do krzyża, rzucają kości o jego szatę. Pod krzyżem zbolała matka, jest przy konającym, gdy wydaje ostatnie tchnienie. Panie, w Twoje ręce oddaję ducha mego. Wykonało się. Słowa stare jak chrześcijaństwo, a po twarzy siwowłosej staruszki łzy lecą jak groch. Zawstydziła się, wyciera oczy i czuje się w obowiązku wytłumaczyć: - Bo wie pani, ja wiem, co matka czuje w takiej chwili. Jak stoi przy dziecku, a ono umiera. Ja też syna straciłam, w styczniu minął rok, jak pochowałam... Razem: Niech żyje Piłat! -