Widzowie napotkają w "Poskromieniu złośnicy" Szekspira bardzo aktualny problem społeczny. Opowiemy o roli i życiu kobiet w patriarchalnym, przemocowym społeczeństwie - mówi PAP zastępca dyr. ds. artystycznych Teatru Zagłębia w Sosnowcu i reżyser spektaklu Jacek Jabrzyk. Premiera - 1 kwietnia.
Polska Agencja Prasowa: Z okazji obchodów 125-lecia Teatru Zagłębia w Sosnowcu przygotowuje pan jako zastępca dyrektora ds. artystycznych premierę "Poskromienia złośnicy" Szekspira. O czym będzie to przedstawienie?
Jacek Jabrzyk: Uważam, że ten utwór jest istotny z dwóch powodów, dla których wybrałem go do realizacji z okazji jubileuszu naszego teatru. Po pierwsze – to jest Szekspir, a jego teksty są niezwykle metateatralne. Same w sobie są opowieścią o teatrze, co wiąże się ze zmianami konwencji, z przebierankami, graniem postaci niezgodnie z płcią biologiczną i ze stałym balansowaniem bohaterów na granicy życia i teatralnej fikcji.
Po drugie, w naszym spektaklu chcemy podjąć bardzo aktualny problem społeczny – opowiedzieć o roli i życiu kobiet w patriarchalnym, przemocowym społeczeństwie. Szekspir pokazuje, jak kobiety są w nim traktowane, jak się czują, w jaki sposób próbują się w takiej rzeczywistości odnaleźć.
Myślę, że to problem bardzo aktualny i bolesny dzisiaj w Polsce.
PAP: Za dramaturgię w spektaklu będzie odpowiadał pański współpracownik Hubert Sulima. Domyślam się, że dokonali panowie pewnych transpozycji tekstu Szekspira. Jak rozłożono akcenty?
J. J.: Oczywiście, akcenty zostały przesunięte, bo każda realizacja jest równocześnie interpretacją dzieła. Zastosowaliśmy dwa zabiegi. Pierwszy dotyczy prologu tej sztuki. Jak wiadomo, "Poskromienie złośnicy" to jest rodzaj teatru w teatrze. Ta teatralna rama najprawdopodobniej dotrwała do naszych czasów w formie niekompletnej. Pozostał tylko prolog dzieła, który w naszym przedstawieniu jest bardzo istotny. On ustawia tonację, w której toczyć się będzie właściwa akcja sztuki.
Postanowiliśmy wykorzystać ten prolog, ale napisaliśmy go od nowa. U Szekspira był on pisany z perspektywy Anglii z czasów elżbietańskich. Natomiast sztuka właściwa rozgrywa się w wyimaginowanej rzeczywistości, we Włoszech. Dokonaliśmy podobnego zabiegu – akcja prologu dzieje się współcześnie. To jest nasza fantazja o tu i teraz. Z kolei akcja właściwa w naszym "Poskromieniu złośnicy" jest już artystyczną kreacją, wyobrażeniem świata.
Nasz spektakl trzyma się bardzo blisko litery i ducha tekstu Szekspira. Przynajmniej bardzo się o to staraliśmy. Dokonaliśmy na wielu poziomach szeregu nawiązań do epoki elżbietańskiej, czego przykładem jest decyzja, że w sztuce właściwej grają sami mężczyźni.
PAP: W obsadzie Katarzynę i Biankę, czyli córki bogatego mieszczanina z Padwy, Baptisty Minoli, zagrają Marcin Gaweł i Paweł Charyton.
J. J.: Tak. Wiąże się z tym ciekawa historia. Gdy zaczęliśmy rozmawiać o wystawieniu "Poskromienia złośnicy" - role te miały grać aktorki. Jednak na etapie prób czytanych wszystkie aktorki, naprawdę wszystkie, doświadczyły ogromnego dyskomfortu związanego z traktowaniem kobiet w tej sztuce. Ich oczami zobaczyliśmy patriarchalną opresję. Myślę, że dziś, przynajmniej u nas w Sosnowcu, takie pokazywanie kobiet na scenie jest już nie do zaakceptowania. Dlatego skierowaliśmy naszą uwagę na teatr i jego historię, i postanowiliśmy powtórzyć gest Szekspira. W jego epoce wszystkie role były grane przez mężczyzn oraz chłopców, co wynikało z ówczesnej obyczajowości. Wtedy to była konwencja, a dziś dla nas jest to gest polityczny. Dzięki niemu chcemy pokazać patriarchalne społeczeństwo w całej okazałości. To jest rzeczywistość mężczyzn, którzy ustanawiają świat i nikogo już właściwie nie potrzebują, bo sami mogą zagrać wszystko. Ten gest jest zresztą bardzo metateatralny – jak całe nasze przedstawienie.
PAP: Elementami scenografii będą też rzeźby. Jakie i dlaczego?
J. J.: Faktycznie, pierwsza część – prolog – będzie rodzajem performansu. Dziać się będzie w obrębie instalacji, w której skład wchodzą obraz i rzeźby. Ich tematem jest, rzecz jasna, jak u Szekspira, polowanie. W oryginalnym prologu opisane dosłownie, a u nas jest to metaforyczne przetworzenie tematu "polowania na kobiety".
Twórcami tych rzeźb są Anna Maria Kaczmarska, jednocześnie autorka scenografii, Mikołaj Małek oraz Sonia Singsavang.
PAP: Przed 125 laty Józef Szymański, sosnowiecki przedsiębiorca żydowskiego pochodzenia, zbudował teatr, który był szóstą stałą siedzibą teatru na ziemiach polskich. Co zaplanowali państwo w ramach jubileuszowych obchodów?
J. J.: Nasze obchody mieliśmy zainaugurować 6 lutego wernisażem wystawy ukazującej historię budynku, zmiany, jakim podlegał, a także wizji przyszłej rozbudowy siedziby Teatru Zagłębia, która ma być zakończona w 2027 r. Niestety, ze względu na szczyt pandemii musieliśmy przesunąć wernisaż wystawy i premierę "Poskromienia złośnicy" na 1 kwietnia.
Co prawda, 6 lutego, dzień urodzin teatru, obchodziliśmy skromnie, grając inne przedstawienie. Prawdziwe świętowanie zaczniemy na początku kwietnia.
Nasz jubileusz jest o tyle niezwykły, że chyba mało kto w Polsce zdaje sobie sprawę, że w Sosnowcu istnieje miejsce z taką tradycją i historią. Co ciekawe, budynek teatralny powstał pięć lat przed nadaniem praw miejskich Sosnowicom, od których zaczęła się historia miasta. Zbudowano go właściwie po to, żeby to miasto mogło powstać. Co więcej, jego budowa była wynikiem oddolnej inicjatywy przemysłowców i mieszkańców. Tutaj, w Zagłębiu Dąbrowskim pod koniec XIX w. działało bardzo dużo grup i stowarzyszeń teatralnych – i te potrzeby obcowania ze sztuką teatru mieszkańcy mocno manifestowali wobec rosyjskich zaborców.
Dodam, że wtedy powołano jeszcze kilka innych instytucji, mimo że car długo nie chciał przyznać ówczesnym Sosnowicom praw miejskich. Jednak sprytni mieszkańcy wpadli na pomysł, że powołają szereg instytucji typowych dla tkanki miejskiej, a gdy będzie ich już sporo – wymuszą nadanie tych praw, co rzeczywiście nastąpiło 10 czerwca 1902 r.
W ramach obchodów nie zabraknie też działań proekologicznych – w kwietniu wspólnie z widzami zasadzimy 125 drzew na 125-lecie.
PAP: Na październik zaplanowali państwo kolejną premierę – spektakl w reżyserii Remigiusza Brzyka.
J. J.: To przedstawienie, o którym myśleliśmy już od kilku lat. Spektakl Remigiusza Brzyka na motywach powieści graficznej "Maus" Arta Spiegelmana będzie dotyczył historii lokalnej.
Przypomnę, że ten komiks jest znany na całym świecie. Część jego akcji rozgrywa się w Sosnowcu i dotyczy społeczności żydowskiej w czasie wojny. Te lokalne historie, zawarte w komiksie, posłużą do stworzenia biografii bohaterów przedstawienia. Spektaklowi towarzyszyć będzie konferencja naukowa, przygotowywana pod kierunkiem prof. Ewy Bal z Uniwersytetu Jagiellońskiego w Krakowie, poświęcona wkładowi grup etnicznych w kulturę współtworzonych przez nie społeczności.
Premiera spektaklu będzie dedykowana miastu, ponieważ Sosnowiec obchodzi w tym roku jubileusz 120-lecia.
PAP: Co zakończy jubileuszowe obchody 125-lecia teatru w Sosnowcu?
J. J.: Obchody są wyjątkowe i muszą się wyjątkowo zakończyć. Rzeczywistość nas stale zaskakuje – w tej chwili bardzo intensywnie pomagamy uchodźcom z Ukrainy – ale mamy nadzieję, że pandemia koronawirusa powoli dobiega końca i będziemy wracać do normalności. W związku z tym zaplanowaliśmy zwieńczyć ten rok koncertem artystów i artystek Teatru Zagłębia. Koncert będzie poświęcony twórczości wybitnego polskiego kompozytora, pianisty Władysława Szpilmana, który również był sosnowiczaninem. Urodził się 5 grudnia 1911 r. w domu przy ul. Targowej 18 i spędził tutaj pierwsze lata swojego życia.
Chcemy, by był to koncert sylwestrowo-karnawałowy. Premierę planujemy na koniec roku, a nad całością pieczę sprawować będzie dyrektor warszawskiego Teatru Syrena Jacek Mikołajczyk.