EN

12.09.2022, 15:17 Wersja do druku

Itaka

„Itaka” w reż. Przemysława Klonowskiego w Teatrze Collegium Nobilium w Warszawie. Pisze Rafał Turowski na stronie rafalturow.ski.

fot. Zuzanna Mazurek

Itaka ma formę wysoce eksperymentalną, nienawykli do muzyki współczesnej mogli się momentami poczuć dość nieswojo. Ale fantastycznie było z bliska zobaczyć – z powodu niesłychanej kameralności przedsięwzięcia - jak rodzą się słyszane przez nas dźwięki, a – zapewniam, że okoliczności tych narodzin potrafiły być naprawdę zaskakujące. Niełatwo zatem znaleźć przymiotniki oddające najpełniej to, co widziałem, może istotniejsze – co usłyszałem. Te przymiotniki znalazły się same po zakończeniu przedstawienia. Widzowie, szczególnie starsi chętnie dzielili się swoimi wrażeniami, byli bardzo poruszeni, ich refleksje stanowiły jakby jeszcze jedno, tak wzruszające zakończenie tego przedstawienia.

Postaci Odysa wracającego do Itaki, czy Telemacha mającego w pamięci swojego ojca, mierzą się – mówiąc w uproszczeniu - z tym, z czym nasi bohaterowie niemityczni, obecni w projekcjach, ci żyjący i ci już odeszli. Mamy więc w tym przemyślanym spektaklu refleksję nad przemijaniem, odchodzeniem i – co najważniejsze – nad meandrami i znaczeniem ludzkiej pamięci, dzięki której artysta jest przecież nieśmiertelny. Najbardziej więc „wzięły” mnie projekcje z fragmentami filmów, w których zagrały przed laty Emilia Krakowska i Barbara Krafftówna.

Choć widziałem tę wspaniałą aktorkę zupełnie jeszcze niedawno na scenie, w znakomitej zresztą formie, to na zawsze, bez względu na pozostałe późniejsze role, będzie dla mnie Felicją z Jak być kochaną, tak jakby rok 1962 nigdy nie minął. I właśnie także o tym traktowały tak poruszające widzów – ale jednocześnie jakoś franciszkańsko pogodne - rozmowy przeprowadzone przez twórców z artystami mieszkającymi w Skolimowie.

Tytuł oryginalny

ITAKA

Źródło:

rafalturow.ski
Link do źródła