Dzięki internetowi, mediom społecznościowym, streamingowi oraz VOD kultura nie padła do końca ofiarą pandemii, a część wydarzeń artystycznych zyskała większą frekwencję. Zarówno w filmie, jak i w teatrze - pisze Jacek Cieślak w Rzeczpospolitej.
Wszyscy mamy jeszcze w pamięci panikę z połowy marca, w gdy ostatnie instytucje kultury walczyły o to, by grać do końca, a Europę i Polskę zalewała coraz większa fala pandemii. I towarzyszący jej strach, bo nie było wiadomo, co dalej. Dla świata kultury tym większy, że byliśmy od dawna świadkami prosperity. Wieloletnie inwestycje samorządów wszystkich szczebli w instytucje, festiwale i imprezy - owocowały przecież coraz większym uczestnictwem Polaków.
Kulturze zawdzięczaliśmy już nie tylko wzruszenia i emocje oraz refleksje nad światem: stalą się zgodnie z globalnymi trendami kołem zamachowym gospodarki w regionach, a także źródłem zatrudnienia. Liczne badania rynku, którymi kierowały się samorządy, potwierdzały, że inwestowanie w budowę nowych sal czy wspieranie festiwali przyniesie poza prestiżem także zwrot w postaci zwiększonych dochodów w sektorach hotelarskim i gastronomicznym. Tym większą katastrofą miał być dla nas lockdown kultury.
Rekordy oglądalności
A jednak okazała się silna jak nigdy wcześniej, a przecież koronawirus to nie pierwsza pandemia niszcząca ambitne plany artystów. Epidemie zdarzały się już w antyku, zmuszały do przestoju zespół Williama Szekspira, ale twórczości nie mogły zatrzymać. Teraz artyści mieli do pomocy strategicznego sojusznika: internet.
Najszybciej zareagowali najbardziej mobilni, czyli aktorzy. Zgodnie z hasłem „nigdy nie będziesz sam" pozwalali w pierwsze, najgorsze tygodnie izolacji zapomnieć o strachu, przestoju, a nawet utracie pracy. Występując w mediach społecznościowych, dawali przykład, jak sobie radzić z tymi problemami, które również ich dotknęły. W miarę upływu czasu, już pod szyldem macierzystych teatrów. Bo one też reagowały tak szybko, jak tylko można, prezentując w sieci swoje archiwalne zapisy, zapraszając na pokazy dokonanych wcześniej rejestracji przedstawień.
Byliśmy świadkami paradoksalnych sytuacji: teatry, jeszcze bez rządowego i samorządowego wsparcia, biły rekordy oglądalności, gromadząc przed komputerami po kilkadziesiąt tysięcy widzów. Nic nie zastąpi kontaktu z widzem, ale też teatry nigdy wcześniej nie mogły liczyć na takie dotarcie. Dzięki prezentacjom online.
W świecie opery najszybciej zadziałała Narodowa, pokazując bezpłatnie w systemie VOD zapisy swych przedstawień. A zaprosiła również do korzystania z wirtualnej sceny inne operowe zespoły z kraju, które wykorzystały też własne kanały społecznościowe.
Nowoczesne platformy
Przed największymi wyzwaniami stanęło środowisko filmowe i kinowe. Festiwale, utrzymując się w normalnych czasach ze sprzedaży karnetów i biletów, zapełniając przez wiele dni sale multipleksów - teraz musiały stworzyć wszystko na nowo w wirtualnej przestrzeni. Pionierską rolę odegrał w kraju Krakowski Festiwal Filmowy. Jego organizatorzy ryzykowali. Ryzykował też Kraków. A jednak ryzyko się opłaciło. Festiwal mógł się pochwalić największą w historii, obliczaną na 40 tysięcy, widownią. To niewiarygodny sukces. Warto podkreślić, że z tej wznoszącej się fali skorzystał Kraków, który zaprezentował internetową platformę PLAY KRAKÓW i zaczął ją rozwijać. Wielowiekowe miasto słynące z zabytków stworzyło nową płaszczyznę komunikacji z widzami, a jednocześnie nową medialną bibliotekę. Groźba katastrofy przyniosła kulturalną ofensywę w postaci koncertów, wykładów, festiwali - dostępnych teraz na całym świecie.
Ledwie dwa miesiące po pierwszym lockdownie, bo już w maju, rozgościła się w naszych domach platforma MOJEeKINO.PL Stowarzyszenia Kin Studyjnych. Powstała z myślą o fanach kina artystycznego, którym w pandemii ciężko było znaleźć odpowiedni repertuar na popularnych platformach streamingowych. Dziś skupia w jednej przestrzeni wirtualne sale kilkudziesięciu kin studyjnych od Bochni po Darłowo i od Sokołowa Podlaskiego po Gorzów Wielkopolski. Dyrektorzy, kuratorzy i artyści nie mieli chwili wypoczynku w wakacje. Przeznaczyli je na technologiczne przegrupowanie sił. Pomogły w tym przygotowane przez samorządy budżety przetrwania i inwestycji. Samorząd wspierał zespoły, a także tworzenie nowocześniejszych stron internetowych, dotował streaming i oryginalne prezentacje.
Zaczęły powstawać premiery, przygotowane z myślą o internecie. Zbawienne okazało się stworzenie przez Ministerstwo Kultury programu „Kultura w sieci" realizowanego przez Narodowe Centrum Kultury, które dystrybuowało na wsparcie projektów w sieci 60 mln zł.
Grudniowe premiery
Najważniejsze jest to, że gdy liczba zakażonych rosła, instytucje i artyści byli dzięki internetowi dobrze przygotowani na drugi lockdown. Straty są, bo taka jest logika pandemii, jednak maksymalnie ograniczone. A oprócz nich - także
pozyskana nowa publiczność. Sukcesem okazała się hybrydowa - łączącą pokazy na żywo i w sieci - wersja Millennium Docs Against Gravity. Zgromadziła 166 rys. widzów. Grudzień zaś przyniesie kolejne firmowe imprezy online: festiwal Watch Docs i gdyński Festiwal Polskich Filmów Fabularnych.
Przygotowane na lockdown są teatry, który stworzyły swoje platformy VOD.powszechny z Warszawy w grudniu pokaże „Biegunów" według Tokarczuk w reżyserii Michała Zadary. Teatr im. Słowackiego nie zrezygnował ze sztandarowej premiery sezonu i dzięki sieci da premierę „Krakowiaków i Górali" Wojciecha Bogusławskiego w reinterpretacji Cezarego Tomaszewskiego. Obie te pozycje pokaże Boska Komedia na platformie PLAY KRAKÓW. Online odbędą się Warszawskie Spotkania Teatralne.
Właśnie w grudniu kilka teatrów zapowiada w sieci przedstawienia baletu „Dziadek do orzechów" tradycyjnie wystawianego w okresie Bożego Narodzenia. Wszystkie opery szykują się do koncertów sylwestrowych, by jak zawsze razem z widzami witać nowy rok.
Tym większe znaczenie ma pomoc rządowa, czyli wyplata rekompensat za utracone dochody z Funduszy Wsparcia Kultury o budżecie 400 mln zł. Zwłaszcza że te pieniądze mają uruchomić falę rejestracji spektakli i prezentacji ich w sieci.