Niby wiadomo, że wolność artystyczna w Polsce nie ma się dobrze. Ale dopiero, gdy pojedyncze przypadki zbierzemy w jednym miejscu, widać, jak ponury wyłania się obraz. Pisze Emilia Dłużewska w „Gazecie Wyborczej”.
Ten tydzień minął mi pod znakiem: "niby wiadomo, ale".
Niby wiadomo, że po Kanye Weście nie należy spodziewać się mądrych wypowiedzi. Ale i tak z pewnym zdziwieniem przeczytałam, jak raper wygraża Żydom, argumentując, że nie może być antysemitą, gdyż jest czarny.
Niby wiadomo, że Elon Musk jest niemal takim bufonem jak Kanye, ale i tak wzdrygnęłam się, gdy serdecznie powitał chwilowo zablokowanego za antysemickie wypowiedzi Westa z powrotem na Twitterze.
Niby wiadomo, że polski Twitter to miejsce, w którym kwitnie mizoginia i hejt, ale i tak przeglądanie zebranych w książce nienawistnych wiadomości wysyłanych Mai Staśko sprawiło, że miałam ochotę wziąć prysznic.
Wreszcie - niby wiadomo, że w Polsce PiS wolność artystyczna nie ma się dobrze. Ale dopiero gdy pojedyncze przypadki zbierze się w jednym miejscu, widać, jak ponury wyłania się z nich obraz.