Jednym z problemów Stanisława Moniuszki podczas pracy nad pierwszymi operami była osoba librecisty, Włodzimierza Wolskiego. Zdolny pisarz i poeta, był autorem poematu „Halszka" (lub „Halka"), który został tak bardzo okrojony przez cenzurę, że Wolski zrezygnował z jego publikacji. Oryginalna wersja krążyła jednak w odpisach po Warszawie i stała się pierwowzorem libretta opery Moniuszki. Oczywiście poemat został odpowiednio przetworzony przez autora, gdyż dramat muzyczny musiał spełniać określone reguły sceniczne.
W późniejszych latach opowiadano ucieszną historię, w jaki sposób Moniuszko skłonił Wolskiego do przeróbki poematu na libretto. Miał wykorzystać słabość poety do „spirytyzmu, ale alkoholowego", a szczególnie upodobanie do ponczu. Zaprosił go na wieczór, na stole postawił „wazę ponczu, przekąski, cygara i atrament", po czym zamknął na klucz drzwi od zewnątrz, oznajmiając, że wypuści pisarza dopiero, gdy libretto będzie skończone. Sposób okazał się bardzo skuteczny.
Warszawska premiera „Halki" (1 stycznia 1858 r.) była ogromnym sukcesem i panowie powrócili do współpracy przy „Hrabinie". Wolski ponownie sprawiał jednak problemy, jak przystało na rasowego literata, nie chciał rozpocząć pracy bez otrzymania zaliczki, a Moniuszko - oczywiście - był bez grosza. Wobec tego zwrócił się do Gebethnera i Wolffa mających w planach wydanie drukiem opery o zadatek w wysokości 12 rubli (300 euro). Wolski zainkasował gotówkę i faktycznie zabrał się do pracy, jednak jego terminowość pozostawiała wiele do życzenia. Kompletnie ignorował dawane obietnice i regularnie znikał, nie dostarczając kolejnych partii libretta.
„Nie wiem, gdzie mieszka Wolski - informował Moniuszko wydawców. - Zabrał do przepisania libretto »Hrabiny«, na przyrzeczony tekst długo już czekam, a czasu wielka szkoda. Zmuszony jestem udać się do pośrednictwa Szanownych Panów, byście przy spotkaniu [z nim] dopominać się tekstu raczyli".
Libretto ostatecznie trafiło do cenzury, która naniosła wiele poprawek. Potrzebny był Wolski, który jednak znów gdzieś przepadł. Moniuszko narzekał, że poeta „jak piskorz mu się wywijał" i chociaż „polowali na niego wraz z Gebethnerem", wciąż się „nie zjawiał" i „nie wiedziano, jak sobie poradzić". Poza tym muzyk był już zmęczony ciągłym poszukiwaniem autora libretta „po knajpach", tym bardziej że Wolski preferował lokale o dość podejrzanej reputacji. Wprawdzie opera ostatecznie pojawiła się na scenie, ale była ostatnim wspólnym dziełem Moniuszki i Wolskiego...
Tytuł oryginalny
Historia wiecznie żywa. Kłopoty z autorem libretta
Źródło:
Do Rzeczy nr 2