Prekursorka nowoczesnego polskiego szkolnictwa Jadwiga Barszczewska-Michałowska zyskała rozgłos także jako jasnowidzka. Przepowiedziała śmierć kpiącemu z niej malarzowi. W Warszawie udzieliła wskazówek marszałkowi Piłsudskiemu. Pisze Tomasz Urzykowski w Gazecie Wyborczej - Stołecznej.
"Tylko nie wróżka (...). Mam zdolności telepatyczne, znam naukę joginów i chiromancję. Od czasu do czasu przyjaciele moi korzystają z tych moich zdolności. Jest to wielka łaska z mojej strony, kiedy mówię im o ich przeszłości i snuję wizję przyszłości. Proszę o tym poinformować Marszałka" - powiedziała stanowczym tonem Jadwiga Barszczewska-Michałowska do dr Julii Świtalskiej, gdy ta przekazała jej prośbę Józefa Piłsudskiego o spotkanie i nieopatrznie nazwała wróżką.
Był grudzień 1923 r. Panie wpadły na siebie w tramwaju. Barszczewska-Michałowska była wtedy dyrektorką Państwowego Gimnazjum Żeńskiego im. Marii Konopnickiej przy ul. św. Barbary 4. Dr Świtalska, lekarka, żona Kazimierza Świtalskiego, jednego z najbliższych współpracowników Piłsudskiego, prowadziła w swoim mieszkaniu przy ul. Kruczej 31 gabinet lekarsko-kosmetyczny.