„Kobiety Szekspira” wg scenar. Karoliny Sałdeckiej w reż. Katarzyny Chmary-Collins w Teatrze Kameralnym w Bydgoszczy. Pisze Anita Nowak.
W sobotni wieczór duża sala Teatru Kameralnego w Bydgoszczy wypełnione była niemal po brzegi. Na widowni zasiadała publiczność najróżniejszego autoramentu; nie tylko rodziny, przyjaciele czy sąsiedzi, w komplecie pochodzących z Bydgoszczy twórców, ale też młodzież licealna i nauczyciele.
Projekt „Kobiety Szekspira” dofinansowany przez Ministerstwo Kultury i Dziedzictwa Narodowego z Funduszu Promocji Kultury, w ramach programu „Muzyka”, realizowanego przez Narodowy Instytut Muzyki i Tańca zaowocował spektaklem poetycko- muzycznym, w którym opierając się na specjalnie napisanych do niego tekstach lokalnej poetki Karoliny Sałdeckiej, wykorzystano imiona kilkunastu postaci z dramatów mistrza ze Stratfordu, przydając im współczesnych wnętrz. W postaci Katarzyny, Hippolity, Heleny, Lady Mackbet, Kleopatry, Ofelii, Kordelii i Tytanii oraz kilku Wiedźm wcielała się zmieniając nakrycia głowy, a niekiedy i kostiumy pomysłodawczyni projektu, aktorka Katarzyna Chmara.
Aby widzowie mogli zorientować się o kim akurat mowa, na tylnej ścianie pojawiają się imiona postaci, a także angielskie tłumaczenia tekstów.
Na scenie na żywo bardzo energetyczną, chwilami transową, muzyką trochę inspirowaną rockiem, trochę bluesem, trochę jazzem i dźwiękami elektronicznymi gra bydgoski zespół "you. Guru" w składzie: Artur Maćkowiak - gitara, elektronika, Michał Lutrzykowski - bas i Piotr Waliszewski - perkusja.
Już na początku, kiedy spod odchylonego prostokąta, niby to wodnej czy błotnej tafli fragmentu mokradeł, powoli wynurza się aktorka jako jedna z makbetowskich wiedźm, rozlega się złowieszcze krakanie jakichś ptaszydeł , a za sprawą „you. Guru” rozbrzmiewają przeciągłe elektroniczne dźwięki budzące w widzach dreszcze. W późniejszych scenach muzyka idealnie dostosowuje się do nastroju i klimatu przydawanego przez wykonawczynię poszczególnym postaciom. Spektakl w ogromnej mierze oparty jest na warstwie brzmieniowej. Kojarzy się z ilustrowanym ruchami postaci koncertem. Zwłaszcza, kiedy Katarzyna Chmara w czarnym body tańczy jako królowa elfów Tytania.
Tekstem natomiast aktorka dobitnie dociera do widzów, śpiewem chwilami bliskim melorecytacji w roli królowej Amazonek, Hippolity, tu odziana w wyzywający, tandetny kostium i boa z jaskrawych piór, jako królowa zaułków bydgoskiego Londynka…
Zaintrygowała mnie pojawiająca się pod koniec postać zgarbionej staruszki, roztrzęsionymi palcami klikającej lajki na niewidzialnej klawiaturze laptopa. Czyżby Czwarta Wiedźma, o pojawieniu się której, w jednym z wywiadów wspomniała Katarzyna Chmara?