„Helena” w reż. Magdaleny Dąbrowskiej z Akademii Teatralnej w Warszawie filii w Białymstoku na XVII Międzynarodowym Festiwalu Teatralnym Boska Komedia w Krakowie. Pisze Rafał Turowski na stronie rafalturow.ski.
Reżyserka w tym spektaklu oddaje głos swojej 93-letniej babci, która wita nas zapowiedzią powstałą przy użyciu AI, jestem przekonany jednak, że nasza bohaterka nie miałaby nic przeciwko tej – w tym wypadku – bardzo niewinnej manipulacji.
Słuchamy więc Pani Heleny, która - z pięknym wschodnim zaśpiewem, używając swoistej, wywołującym mój uśmiech (bom też stamtąd) białostockiej składni - opowiada nam o dziejach swojego długiego życia. O – marzeniach z dzieciństwa – a chciała zostać aktorką (oraz pilotką!), ale wojna te plany przekreśliła. O mężczyźnie, za którego wyszła, właściwie go nie znając, a miłość do którego jakoś „przyszła z czasem”; ta przypadkiem dobrana para stworzyła jednak kochające się i szanujące się małżeństwo, któremu urodziło im się aż siedmioro dzieci (sąsiedzi mówili, że potomstwa u nich jak u Cyganów). Dziadek Władzio zmarł dość młodo, zostawiając Helenę w bezgranicznej rozpaczy ale i wieloma pięknymi wspomnieniami wspólnie spędzonych dni.
Słuchamy więc - z zapartym tchem, cali w tej historii - opowieści o najzwyklejszym życiu, które się toczy gdzieś pod Białymstokiem, o szarej codzienności, troskach, smutkach, chorobach i śmierci, ale przede wszystkim – o małych radościach, o szczęściu znalezionym w tejże codzienności, o tym, że przejść można przejść przez najgorsze, mając bliskich obok siebie.
To śliczny spektakl – piękny wizualnie, niewielki, kameralny a wręcz intymny, prosty i niewydumany, porywający i do łez wzruszający.
Koniecznie!