Premiera "Hamleta" Łukasza Barczyka zrealizowana w Kopalni Soli w Wieliczce zapowiadała się na jedno z najważniejszych wydarzeń Teatru Telewizji, w ostatnich czasach podupadłego i żyjącego w dużej mierze powtórkami niegdysiejszych przedstawień. Nie wszystko jednak w tym "Hamlecie" porywa, a wywód reżysera nie zawsze jest jasny i konsekwentny. Na pewno ciekawy był pomysł umieszczenia akcji spektaklu w kopalni. Mroczne, solne korytarze, podziemne komory, pozbawione życia wyrobiska stwarzają niesamowity, przygnębiający nastrój zamczyska w Elsynorze. Tak ponura, zimna sceneria prowokuje wręcz do mordu. Nic więc dziwnego, że spektakl zaczyna się słynnym monologiem "Być albo nie być", w którym Hamlet zastanawia się nad sensem życia w otoczeniu zbrodniarzy. Grający go Michał Czernecki to współczesny chłopak w czarnej, zniszczonej kurtce, który nie od razu jest w stanie pomścić śmierć ojca. Reżyser obnaża jego słabość w scenie, kiedy chłopak wyje z
Tytuł oryginalny
Hamlet w kopalni
Źródło:
Materiał nadesłany
Gazeta Krakowska nr 77