Oczywiście, że dziennikarka zajmująca się kulturą (nieważne jak wąsko pojętą), powinna nazwisko Grotowskiego znać. Może wymagam zbyt wiele, ale myślę, że powinna też przynajmniej spróbować obejrzeć któryś z jego spektakli - pisze Adam Ozga na swoim blogu.
"Muszę o nim poczytać, trochę mi wstyd" - rzekła dziennikarka, gdy Sigourney Weaver wytknęła jej, że nie wie kim był Jerzy Grotowski. Miała szczęście, bo trafiła na uprzejmą rozmówczynię, która nie drążyła długo tematu. Miała też nieszczęście, bo coś, co powinno było zostać z rozmowy wycięte (w czasie gdy Anna Wendzikowska nadrabiałaby zaległości i doczytywała co tylko może o Grotowskim), stało się w montażu jej początkiem. W dodatku opatrzonym niewątpliwą zachętą: "Sigourney Weaver zawstydziła Annę Wendzikowską". Wstyd nie kliknąć i nie pośmiać się z... braku wstydu, jakim jest eksponowanie własnej niewiedzy. Oczywiście, że dziennikarka zajmująca się kulturą (nieważne jak wąsko pojętą), powinna nazwisko Grotowskiego znać. Może wymagam zbyt wiele, ale myślę, że powinna też przynajmniej spróbować obejrzeć któryś z jego spektakli. Jeśli nie przed niesławną wpadką, to zaraz po powrocie z wywiadu. Gdyby tak uczyni