Sprawa Teatru Suka Off, na który doniósł do prokuratury - po artykule w brukowcu - burmistrz jednej z dzielnic Warszawy, zdominowała zakończone wczoraj [11 grudnia] Łódzkie Spotkania Teatralne - pisze Roman Pawłowski w Gazecie Wyborczej.
Od dawna o żadnym polskim teatrze alternatywnym nie było tak głośno. Katowicki zespół działający na pograniczu teatru, body artu i sztuki performance znalazł się w centrum dyskusji o wolności artystycznej, cenzurze i pornografii. Sprawa zbiegła się z decyzją organizatorów Łódzkich Spotkań Teatralnych o wycofaniu Suki Off z przeglądu. Powód - trudności finansowe. Ale kiedy teatr zadeklarował, że zagra za darmo, okazało się, że nie zgadza się na to Tomasz Bieszczad, dysponent sali Akademickiego Ośrodka Inicjatyw Artystycznych, w której miała wystąpić Suka Off. Na łamach "Gazety" nazwał spektakl "półpornograficznym" i oświadczył, że publiczność nie może być narażona na "nieobyczajne doznania". Bez szoku i pornografii Ostatecznie Suka Off wystąpiła w prywatnym łódzkim klubie Luka, którego właściciel nie przestraszył się nagonki. Performance "Clone Factory" ("Fabryka klonów") [na zdjęciu] obejrzało w piątkowy wieczór blisko 10