Czyż w sztuce może być coś bardziej żałosnego niż widok artysty, który przy braku zainteresowania swoją działalnością w celu zapewnienia sobie widowni i dochodów ucieka się do przemocy państwa? - Jakub Woziński z Najwyższego Czasu włącza się w dyskusję o propozycji refory kultury Jerzego Hausnera.
W zamieszczonym niegdyś w "Tygodniku Powszechnym" felietonie Stefan Kisielewski umieścił na parterze Domu Literatów dziurę, przez którą było widać piekło. Jak się okazuje, takich przejść między światami od tamtego czasu przybyło i jest ich wprost niesłychanie dużo. Nową falę dyskusji o sposobie finansowania polskiej kultury wywołał tzw. plan Hausnera (swoją drogą kto wyliczy, ile takich planów już było?). Tym razem plan ten dotyczy tylko i wyłącznie "kultury". Choć jego założenia są z punktu widzenia wolności konkurencji kosmetyczne (przerzucenie obowiązku łożenia na instytucje kulturalne ze szczebla centralnego na samorządy lokalne oraz wzmocnienie roli 1-procentowego odpisu od podatku kosztem dotacji bezpośrednich), wśród żyjących z podatków artystów rozgorzała histeryczna wrzawa. Dołączyli do nich także "wrażliwi społecznie" dziennikarze (por. m.in. artykuł Krzysztofa T. Toeplitza w "Polityce" nr 27). W ramach powszechnego bełkot