W Polsce zagadką Hamleta jest to: co jest w Polsce - do myślenia.
"Studium o Hamlecie"
1. To zdanie - jedno z najważniejszych wyzwań, jakie zna polska scena - pojawiło się w minionym sezonie expressis verbis na deskach Narodowego. W nieimperatywnej formie. Mówił je młody, ale przykuty do łóżka i umierający Wyspiański, adresując słowa niby do dumnie obnoszącego piękną głowę starego aktora Kamińskiego, a tak naprawdę pewnie do siebie. W wykreowanym na scenie świecie, wśród patetycznych recytatorów, napuszonych dam zmieniających się w wiedźmy z Makbeta, wśród profesorów popisujących się uczonym gadaniem i widmowych kobiet symbolizujących marzenie o młodości i miłości, ale i przypomnienie zbliżającej się śmierci - nie było nikogo, kto mógłby tak sformułowany postulat podjąć i ponieść. Jak in illo tempore nie było nikogo takiego w pobliżu Stanisława Wyspiańskiego. Jak też dziś nikt taki nie stoi obok Jerzego Grzegorzewskiego, jednego z najbardziej samotnych twórców polskiej kultury, nie tylko scenicznej. "Hamlet" Wys