W nobliwym krakowskim Starym Teatrze wrze: jedni się cieszą, inni naburmuszają, jeszcze inni martwią. Bo oto nadchodzi burzyciel narodowego tabu, który nie cacka się ani z widzami, ani z aktorami. Jan Klata - pisze Aleksandra Krzyżaniak-Gumowska w Newsweeku Polska.
Uważaj, wchodzisz na typowe krakowskie pole minowe - ostrzega znajomy krakowianin. Wchodzę. I słyszę: Od pracownika teatru (ściszonym głosem): - Może wreszcie coś się ruszy. Aktorka I fuka: - Nie będę rozmawiać o moim dyrektorze. Wolałabym, żeby to minister mnie pytał, nie pani. Aktorka II, która chwali sukcesy Klaty, jego perfekcjonizm i nieprzejednanie, potem wycofuje się ze wszystkich wcześniejszych pozytywnych wypowiedzi. Aktor I kiwa głową: - Zespól myśli, że to czasy, kiedy się wybiera dyrektora. Aktor II: - Nie widzę, czego tu się obawiać! Spektakle Klaty odnoszą sukcesy! Aktorka III chichocze: - Wiele znaków na niebie i w starych księgach wieszczy, że koniec tego roku będzie końcem świata. Więc do dyrekcji Klaty może nie dojdzie. W nowym kierunku Plac Szczepański, Narodowy Stary Teatr, w którym wystawiali Konrad Swinarski, Jerzy Jarocki, Jerzy Grzegorzewski, Andrzej Wajda. Przy wejściu plakaty dwóch spektakli: reżyserowanego przez