Logo
Recenzje

„Głupiec na ostro” jako danie główne

3.10.2025, 10:12 Wersja do druku

„Kolacja dla głupca” Francisa Vebera w reż. Cezarego Żaka na Scenie Spektaklove w Warszawie. Pisze Anna Czajkowska w Teatrze dla Wszystkich.

fot. Marek Matusiak

„Kolacja dla głupca” Francisa Vebera – popularnego francuskiego scenarzysty i reżysera kinowego (autor takich filmów jak PechowiecZabawkaTajemniczy blondyn w czarnym bucieNieszczęścia Alfreda) – wciąż zachowuje swój smak i nie traci aktualności. Ten repertuarowy pewniak, tym razem w reżyserii Cezarego Żaka, opiera się na pomysłowym scenariuszu, sprawnej grze aktorów, błyskotliwych dialogach i garści zaskoczeń.

Grupa panów w średnim wieku, należących do tzw. „elity”, co tydzień spotyka się na kolacji, na którą każdy z nich zaprasza wybranego „głupca”. To rodzaj współzawodnictwa – swoistej gry: kto przyprowadzi największego idiotę? Całą noc bawią się kosztem gościa, kpiąc z jego intelektualnych niedostatków. Pomysłodawcą i prowodyrem tej tradycji jest słynny paryski wydawca, Pierre Brochant. Pewnego dnia, przekonany, że znalazł wyjątkowego, przewyższającego wszystkich poprzednich idiotę, zaprasza go do swojego domu. Tym „głupcem” okazuje się François Pignon – pracownik Ministerstwa Finansów, który większość wolnego czasu poświęca swojej pasji: budowaniu modeli z zapałek. W wyniku błyskawicznie następujących po sobie, nieprzewidzianych wydarzeń, sprawy wymykają się Brochantowi spod kontroli, a cała intryga zaczyna żyć własnym życiem.

Zgrabny tekst i dowcipne, intrygujące dialogi autorstwa Vebera należy odpowiednio wyartykułować na scenie – dopiero wtedy czysta rozrywka nabiera odpowiedniego stylu. Reżyser i aktorzy robią wszystko, by widzowie oderwali się od codziennych trosk, chichotali, płakali ze śmiechu, a przy okazji… zastanowili się nad kilkoma ważnymi kwestiami.

Cezary Żak w roli zamożnego i rozpieszczonego przez sukces Brochanta jest raz zabawny, raz irytujący i przewidywalny, a czasem nawet sympatyczny. Mimika aktora, jego ruchy wiarygodnie oddają charakter scenicznej postaci. Wspólnie z Bartłomiejem Topą, grającym François Pignona, tworzą wielce udany, choć dość specyficzny duet komediowy. Pignon popełniający gafę za gafą jest rozbrajający. Wyróżnia się wzruszającą szczerością, wręcz na granicy idiotyzmu, do tego naiwnością i… dobrocią. Topa hojnie używa gestu, moduluje głos, ale nie szarżuje. Pozostali aktorzy, w charakterystycznych, typowych dla tego komediowego gatunku rolach, równie swobodnie radzą sobie z konwencją, w granicach której się poruszają. W teatralnej „kolacji” biorą czynny i aktorsko udany udział panie: Małgorzata Pieczyńska jako urocza, elegancka Christine Brochant  i Agnieszka Więdłocha – zmysłowa, frywolna, zwariowana Marlène, była kochanka głównego bohatera. Niewielkie, lecz równie ciekawe kreacje tworzy Michał Zieliński. Jego Lucien Cheval, kolega Pignona z Ministerstwa Finansów, to sprytny i niezwykle skuteczny kontroler podatkowy. Wcześniej aktor wciela się w lekarza, który dorzuca do spektaklu kolejną, dobrze przyprawioną porcję humoru.

Zbędne wydają się jedynie mikroporyt, które nie pomagają w odbiorze – czyżby teatr już nie potrafił się bez nich obejść?

Postaci, jak to w lekkiej komedii bywa, są przerysowane, przedstawione problemy nieco groteskowe, w przezabawny sposób wyolbrzymione, ale w treści sztuki kryje się też garść mądrych myśli. Czy każdy, kto wydaje się głupszym, zasługuje na kpinę, a bystrzejsi mają prawo lekceważyć tych „mniej lotnych”? Jak wiadomo, komizm stwarza pewien dystans między wagą tematu a widzem. Dlatego tym razem refleksja będzie łatwiejsza i nie tak gorzka.

Tytuł oryginalny

„Głupiec na ostro” jako danie główne

Źródło:

Teatr dla Wszystkich

Link do źródła

Autor:

Anna Czajkowska

Data publikacji oryginału:

03.09.2025

Sprawdź także