„Głowa w piasek” Matta Murraya w reż. Marii Seweryn w Teatrze Polonia w Warszawie. Pisze Rafał Turowski na swoim blogu.
Do próbującej napisać nową książkę Holly przychodzi z wizytą Pam, matka nastolatka, który przyjaźni się z córką pisarki, uznając, że skoro ich dzieci się przyjaźnią, to i one powinny. Ich dość nieporadną rodzicielską pogawędkę zakłóca – czy też nadaje jej pewnych rumieńców – Cheryl, wieloletnia przyjaciółka Holly. Tyle w pewnym uproszczeniu.
Pierwszym atutem tego przeuroczego, momentami okropnie śmiesznego spektaklu jest tekst, w którym wszystko trzyma się kupy, jest początek, idealnie wyważony środek, i – niewydumany koniec. Stworzone przez Murraya postaci są kobietami jak my (sic), a jednocześnie jest w nich coś takiego, co wybrzmi tylko w teatrze; są charakterystyczne a nawet charakterne, ale – nie przerysowane. I cała radość w zderzeniu tych ich inności, nic, niech tylko reżyser mądrze prowadzi, a – efektu nie zepsuje. I Maria Seweryn poprowadziła swoje aktorki fantastycznie, drugim bowiem atutem tego spektaklu jest właśnie aktorstwo.
Na scenie widzimy Weronikę Książkiewicz (Holly), Magdalenę Stużyńską (Pam) i Paulinę Holtz (Cheryl), które po prostu… lubią w tym spektaklu grać (co widać), które - uwielbiają swoje bohaterki i mają wobec nich wiele pobłażania, jakiejś wręcz czułości, które wreszcie – traktują swoje postaci JEDNOCZEŚNIE śmiertelnie poważnie, wzbudzając na widowni (dawno przez piszącego te słowa nie widziany i nie słyszany w teatrze) beztroski, szczery, a niekiedy i homeryczny śmiech. Uprzedzam - to jest spektakl o naprawdę ważnych sprawach, a nie banalne acz wesołe farsidełko, nie mogę jednak napisać – o czym literalnie, gdyż byłoby to barbarzyństwo wobec tych, którzy nie widzieli.
Życzę temu spektaklowi wszystkiego najlepszego, a reżyserce gratuluję olśniewającego debiutu na dużej scenie.