Improwizacje i akrobacje, kuglarze i kabareciarze. W sobotę w przestrzeniach Gliwic rozgości się festiwal Ulicznicy, który potrwa do 28 lipca.
Rozmowa z Piotrem Chlipalskim, dyrektorem festiwalu Marta Odziomek: To będzie ciekawa "trzynastka"? Jaki będzie ten festiwal? Nastawiony na jeden rodzaj sztuki ulicznej czy traktujący ją przekrojowo? Piotr Chlipalski: - Szukając jakiejś malowniczej analogii na ten rok - myślę, że moje układanie programu festiwalu jest mocno pocztówkowe. Pocztówki z różnych festiwali, gdzie trafiłem na jakąś perełkę, którą przy odrobinie logistycznego szczęścia udało się ściągnąć do Gliwic. A ponieważ gramy jedną, czasem dwie rzeczy dziennie, nie bardzo jest miejsce na radykalne eksperymentowanie. Na "normalnym" festiwalu widz może przebierać, jeśli coś jest dla niego zbyt dziwne - ma całą masę alternatyw, więc finalnie wychodzi usatysfakcjonowany. W naszej rozciągniętej formule spaghetti, choć nadal jest wolny, by uciec na piwo, jeśli coś nie trafia w jego gusta, danego dnia najczęściej nie mamy dla niego nic na pocieszenie, więc stąpamy trochę ost