Kino uwielbia nieoczywistych bohaterów. Nie tylko filmowych, ale także tych z prawdziwego życia. Podczas tegorocznego festiwalu w Gdyni stal się nim nieznany dotąd szerszej publiczności Artur Paczesny, który brawurowo zagrał przywódcę rolniczego buntu w „Tyle co nic" debiutującego Grzegorza Dębowskiego. Gdy podczas ceremonii zamknięcia festiwalu aktor odbierał nagrodę za najlepszą pierwszoplanową rolę męską, z przyjemnością patrzyło się na wybuch jego radości.
Dębowski wypatrzył Paczesnego na scenie Teatru im. Kochanowskiego w Opolu. To nieoczywisty wybór obsadowy: 45-letni aktor dla kina jest właściwie anonimowy. Przez lata grał w Bałtyckim Teatrze Dramatycznym w Koszalinie, a od 2020 r. występuje w Opolu. Rzadko wychodził poza świat teatralny, a jeśli już, to producenci angażowali go do ról serialowych - zaliczył epizody w „Fali zbrodni", „Świecie według Kiepskich", „O mnie się nie martw" czy „Koronie królów".
Rola w „Tyle co nic" jest dla niego przełomowa - trudno sobie wyobrazić, aby po takim występie polskie kino o nim zapomniało.