„Danton” Konrada Hetela w reż. Radka Stępnia w Teatrze im. Słowackiego w Krakowie. Pisze Sławomir Szczurek z Nowej Siły Krytycznej.
Prolog i epilog „Dantona” Konrada Hetela w reżyserii Radka Stępnia klamrowo zamykają i upiększają nie tylko swą urodą, ale i śpiewem Agnieszka Judycka i Magdalena Osińska. Obie w rolach markietanek – handlujących kobiet, które podążały w ślad za wojskiem dostarczając pożywienie, przybory codziennego użytku, nierzadko też opierając, opatrując mężczyzn. Nie dla nich wojna. Nie rozumieją jej, nie popierają, a wręcz jawnie z niej kpią. Śmieją się z tego, że po obywatelu zostaje jedynie mundur, wykrzykują rozpaczliwie w jego imieniu pożegnalne „mamo”, zwracają uwagę, że żonę nieboszczka pociesza zapewne już ktoś inny. Jak z karabinu ciskają kolejne powody, które stają się zarzewiem walk i wojen: granice na rzece, prawo do tronu, piękna Helena... Pastwią się nad pokonanymi przez przeciwnika lub w istocie przez samych siebie, podkreślając ich męskie ego i chęć poszukiwania przygód. Kpinkują na temat tych, dla których stracili byt: „za cudze życie zginąłeś czy swoje?”. Powątpiewają w rozsądek dokonywanych przez mężczyzn wyborów. Dokonują za nich rozliczenia. Tak niewiele mieli a tak wiele stracili. Nad ciałami zmarłych ironizują z ich męskich zapędów. Bezpardonowo obnażają absurdy posiadania, przejmowania i sprawowania władzy. Dotykają bezcelowości i bezsensu walki. Kobiece oko i dusza dostrzegają szczegóły, konsekwencje i następstwa. Nie dla nich wielkie i wzniosłe idee. Nie dla nich też dostrzegalne i słyszalne prawo głosu. Być może, gdyby było inaczej, to sytuacja na świecie byłaby zgoła inna.
Zabawne, że markietanki grają właśnie Judycka z Osińską. To aktorzyce! Nie rozmawiają, każda gra na siebie. Dzięki temu jednak z każdej nawet najmniejszej roli wyszarpią co się da, nie pozostawiając pola do domysłów, niedopowiedzeń i niedosytu.
W krakowskim „Dantonie” Radka Stępnia właściwy rozwój akcji przynosi jednak pojedynek słowny trzech mężczyzn. Nie zobaczymy wielkich scen walki. Nie zobaczymy nawet wojskowych strojów, mieczy, karabinów i wojennych barw. To wszystko dzieje się gdzieś nad brzegiem morza, nad którym polegli. Oddalenie horyzontu dzięki ekranowi nakazuje patrzeć dalej niż tylko na pierwszy plan. A oni? W kalesonach, bokserkach i śpiochach. Jak po pijackiej imprezie wybudzają się i próbują poskładać rzeczywistość na nowo. Powrócić do niej, choć na małą chwilę. To jednak niemożliwe i nierealne.
Bo ta historia to jedynie mgliste, umykające słowom wrażenie. Mężczyźni próbują nadać mu kształt, kontury i znaczenie. Życia nie da się poskładać w całość. Ich egzystencję wypełnia tęsknota za przyszłością, która nie nadejdzie. Najgorsze jest to, gdy bez ostrzeżenia ktoś nas wybudzi ze snu, który śniliśmy i w który pewnie wierzyliśmy. Spieranie się ze sobą jest dobre, oznacza wielką odpowiedzialność i wielki intelekt. Oczywiście spór, który prowadzi do celu jest rzeczą cenną, niezależnie od przedmiotu, którego dotyczy. To nie zgoda buduje, ona może być przejawem zniechęcenia, braku zaangażowania i letniości uczuć. Dlatego warto stawać po stronie pogorzelisk i sprawdzić siłę swego talentu. To o wiele ciekawsze i wnosi zdecydowanie więcej. Należy jednak robić to z rozwagą. Ocenić siły, nim zacznie się walczyć. Oręż raz wyciągnięty niełatwo się chowa a ręka raz podniesiona, tak łatwo nie opada.
Hetelowski „Danton” jawi się niczym „Sztuka wojny” Sun Tzu – swoisty poradnik złożony z rad i zaleceń dla wszystkich tych, którzy zarządzają, dowodzą ludźmi, stawiają cele i walczą o ich osiągnięcie. Poznajemy rozmaite możliwości, jakie niesie ze sobą pole bitwy. Przeciwnicy mogą stać się przyjaciółmi, mogą połączyć siły przeciw komuś i zawrzeć sojusz. Wszystkie wielkie sprawy biorą się ze spraw błahych, a nic nie łączy bardziej niż wspólny cel, wspólne pragnienia. Dla kochanków jest to łóżko. Tłumy chcą zdejmować królom głowy z karków. Nawet, gdyby miałby to być „wspaniały śmieć”. Mamy tu do czynienia z budowaniem i tworzeniem się wspólnotowości. Jeśli wielu śni ten sam sen – to zarzewie zmian. Choć każda zmiana nakazuje ponieść koszty i domaga się ofiar. Wspomniana wspólnotowość buduje się przekonywaniem, nie siłą, nie zależnościami, nie podległościami a argumentami.
Wystawiono do słownej walki tych, którzy są w niej doskonali. Którzy się na niej znają! Aktorska brygada – Mateusz Bieryt (Danton), Dominik Stroka (Robespierre) i Adam Wietrzyński (Desmoulins) – jest po prostu wielka! Przekomarzają się, licytują, trochę zgrywają. Dostatecznie waleczni bez prężenia muskuł, wyciągają atrybuty myślicielskie. Przyznają się jednak do bycia kuszonymi przez plugawe trofeum. Rozprawiają podsycani apetytem na kłótnie. Nawołują do splecenia języków w miłosny supeł: „pokłóćmy się obywatele”. Dziś już nikt nie chce się kłócić. A tylko nowy świat, stworzenie nowego porządku są w stanie odkupić niesprawiedliwość. Dać szansę ludziom bez szans. Historia rozliczy wszystkich po równo. Podręczniki do historii są póki co jedynie lustrem, w którym przeglądają się najczęściej męskie ambicje.
W świetnym monologu Stroka przypomina, że każdy kto weźmie się na poważnie za rządzenie, za walkę, musi się liczyć z oceną. Co zmienił a co pozostawił bez zmian, gdy miał taką możliwość. Czy był bratem, czy okazał się katem? Czy dawał wolność, czy brał w niewolę? Wskazuje na fakt, że historia to zaledwie garstka ludzi, którzy zajmowali się ważnymi sprawami. Cała reszta nawet nie wie, jak się poruszać po tym bezkresnym oceanie. Nie wie, jak nawigować. Zmęczeni są noszeniem wody i oraniem pól. Biorą udział w codziennej nudzie tygodni, miesięcy i lat. Nie chcą więcej. Godziny ulatują im przy biurkach, ladach i kasach. Tylko ta praca bez wartości utrzymuje ich na powierzchni, by nie pójść na dno. Każdy ich dzień jest dokładnie taki sam. Wykonują te same czynności. Mogliby przeżyć życie godnie, gdyby nie byli tak zmęczeni. Gdyby mogli być wolni. Problem wolności jednak jawi się jako beznadziejny. Aby ją komuś podarować, należy wpierw komuś ją odebrać. Jak ustawić szale życiowej wagi w stanie idealnej równowagi? Nasi trzej muszkieterowie apelują by zrównać wszystkie szale albo zrównać wszystko z ziemią. Ta ziemia, ten świat nieustannie przewiewany jest wiatrem historii, ludźmi takimi jak Danton, Robespierre i Desmoilins. Ludźmi, którzy nienawidzą systemu, ale kochają możliwości, które stwarza.
Pustynia na scenie Małopolskiego Ogrodu Sztuki nie jest jałowa. Ta cisza nie jest nudna. W walce bez chwytów, strzałów i bez potoków krwi tkwi niezwykła siła. To walka na słowa. Jeden słucha drugiego i odnosi się merytorycznie, rzeczowo i z kulturą do tego, co powiedział przeciwnik. Stępień w sposób zaskakująco grzeczny, nieprowokacyjny bada przestrzeń kulturową i społeczną dialogu. Wskazuje na coraz większy zgrzyt w sztuce prowadzenia dyskursu, na zaostrzenie się go, przy jednoczesnym pozbawianiu się możliwości toczenia. Poprzez rozmowę bohaterów właśnie próbuje przywrócić dialogiczność. Niezwykle dojrzale doprowadza do konfrontacji trywialnej komunikacji z siłą intelektu i argumentacji, wsłuchania się w to, co mówi druga strona. Przeciwstawiając się banałowi komunikacji międzyludzkiej i eskalowanym w niej emocjom, zastanawia się nad kondycją współczesnego dyskursu. Czy za przyrostem możliwości idzie wzrost wiedzy? Jako że narzędzia powodują ograniczenia i w myśl zasady „the medium is the message”, odziera teatralny świat z ozdobników i uwagę publiczności zwraca na to, co chce. I nikt mu tego nie zabroni.
***
Konrad Hetel
„Danton”
reżyseria: Radek Stępień
scenariusz, dramaturgia: Konrad Hetel
Teatr im. Juliusza Słowackiego w Krakowie, Małopolski Ogród Sztuki, premiera: 22 października 2021
występują: Agnieszka Judycka, Magdalena Osińska, Mateusz Bieryt, Dominik Stroka, Adam Wietrzyński
***
Sławomir Szczurek – mieszka w Katowicach, z wykształcenia filolog polski, wielki miłośnik teatru.