To, że gdański samorząd nie przeprowadził konkursów na dyrektorów instytucji kulturalnych - co wydawało się sednem znowelizowanej Ustawy o organizowaniu i prowadzeniu działalności kulturalnej - lecz skorzystał z dopuszczonej w ustawie "furtki" pozwalającej obecnym dyrektorom zachować stanowiska, uważam za bulwersujące - pisze Grzegorz Piotrowski, muzykolog, w Gazecie Wyborczej - Trójmiasto.
Równie bulwersujące są informacje o wynagrodzeniu dyrektorów trójmiejskich placówek, niesmaczne zaś - tłumaczenia pani Anny Czekanowicz. Prosimy o konkrety... Za tym wszystkim kryje się jeszcze palące pytanie o jakość działalności instytucji kultury w Trójmieście. Oto na przykład "Ruch Muzyczny" (2012, nr 20) głosi sukces Polskiej Filharmonii Bałtyckiej, rekomendowanej przez "New York Timesa" i polecanej w przewodniku Taschena 36 hours jako jedno ze "125 miejsc w Europie, które trzeba zobaczyć". Trzeba to więcej niż "warto", zaś notkę w "Ruchu" kończy optymistyczny wykrzyknik "oby tak dalej!". Moja opinia o PFB kierowanej prze Romana Peruckiego i o wielu innych instytucjach na rzekomo kulturalnej mapie Trójmiasta jest skrajnie odmienna. Są to miejsca w dużym stopniu martwe: artystycznie i społecznie. Przykładowo PFB to przede wszystkim ogromna przestrzeń do wynajęcia dla przeróżnych "wydarzeń impresaryjnych". Tylko w październiku widzimy tu