Już po raz kolejny artyści Opery Bałtyckiej protestowali przeciwko zwolnieniu z pracy swoich kolegów. W pikiecie udział wzięły także same władze gdańskiej Solidarności.
"Ręce precz od naszych praw", "W. Kunc = Upiór w Operze", "Przywrócić do pracy zwolnionych związkowców!" - to hasła, jakie towarzyszyły czwartkowej pikiecie pracowników Opery Bałtyckiej pod Urzędem Marszałkowskim w Gdańsku. Murem za związkowcami stanęły władze gdańskiej Solidarności. - Po raz kolejny w tym miejscu dopominamy się o poszanowanie prawa. W uzasadnieniu wypowiedzenia umowy o pracę przewodniczącej organizacji związkowej znalazło się stwierdzenie, że ośmieliła się mieć krytyczne zdanie w stosunku do działań dyrekcji opery. Jeżeli przestaniemy mieć krytyczne zdanie w stosunku do działań zarządów i dyrekcji firm, to związek zawodowy przestanie być potrzebny. To zamach na wolność słowa - mówił w czasie pikiety Krzysztof Dośla, przewodniczący Zarządu Regionu Gdańskiego NSZZ Solidarność. - Opera bez pracowników, bez artystów-muzyków, bez śpiewaków, bez chórzystów staje się tylko i wyłącznie budynkiem. A dzisiaj dyrek