Pracownicy Opery Bałtyckiej zorganizowali w poniedziałek [29 maja] pikietę, domagając się 30-procentowych podwyżek pensji. Urząd Marszałkowski odpowiada: podwyżki będą, jak opera stanie się instytucją współfinansowaną przez Ministerstwo Kultury.
Manifestację pod operą zorganizowali związkowcy z "Solidarności". Rozdawali przechodniom ulotki. Można w nich było przeczytać m.in.: "17 lat nauki zawodu, studia, własne instrumenty, własne stroje koncertowe, stres, choroby zawodowe, praca w niedziele, soboty i święta, próby rano i wieczorem, dodatkowo ćwiczenie indywidualne, najniższe z oper w Polsce wynagrodzenie" - czytamy w jednej z ulotek. - Zarabiamy 700-800 złotych na rękę, to nie jest pensja, to jałmużna - mówi przewodnicząca komisji zakładowej "S" w operze Anna Sawicka. - Sprzątaczka w Urzędzie Marszałkowskim zarabia więcej niż artyści opery, jednej z najbardziej prestiżowych instytucji kultury w województwie. Pracownicy Opery Bałtyckiej domagają się od swojej dyrekcji i marszałka województwa pomorskiego, który operę nadzoruje, natychmiastowych podwyżek o 30 procent. Tymczasem Urząd Marszałkowski nie widzi na to szans. - Opera Bałtycka ma za mały budżet, aby wprowadzić od zaraz tak d