EN

18.08.2021, 10:28 Wersja do druku

Garnitury naszych dziewczyn są w kolorach pastelowych

„Nowe szaty królowej” w reż. i Katarzyny Hory  Teatru Rozrywki w Chorzowie na Scenie na Strychu Wrocławskiego Teatru Współczesnego. Pisze Jarosław Klebaniuk w Teatrze dla Wszystkich.

fot. mat. teatru

Może przez pandemiczne odwyknięcie od teatru, może przez brak oczekiwań, ale przez dłuższą chwilę nie wiedziałem właściwie, co jest grane. Iluzja kiczowatego show z konferansjerem nachalnie angażującym widownię została stworzona w na tyle udany sposób, że dopiero przypomnienie sobie, że przecież jesteśmy w teatrze, a tutaj nigdy nic nie jest jeden do jednego, pozwoliło strząsnąć ją z siebie. Pastisz, może nawet parodia wyborów posłużyły jako pretekst do refleksji nad dwoma co najmniej obszarami współczesności. Pierwszy, uderzający za sprawą dominującej pozycji jedynego mężczyzny na scenie, dotyczył miejsca kobiety w dzisiejszej Polsce. Kandydatki na tytułową Królową, choć w szatach różniących się tylko kolorami, zostały obdzielone  kontrastującymi ze sobą rolami. Wraz z rozwojem akcji zza autoprezentacyjnych klisz, z których bohaterki skorzystały w otwierającym przedstawienie filmiku, wyłoniły się ich osobiste historie. Żadna z nich nie była narracją, której oczekiwalibyśmy od kandydatki na władczynię. Zdarzenia z przeszłości przyniosły brak akceptacji swojego wyglądu, niemożność uwolnienia się od oczekiwań rodziny czy zaakceptowania swoich ograniczeń. A wszystko to wyolbrzymione i podstępem lub przemocą wydobyte przez Prezentera. Brutalna ostatnia scena stanowiła swoistą hiperbolę relacji między płciami opartej na męskiej dominacji.

Drugi obszar refleksji, bardziej oczywisty dla Eli, która częściej przemieszcza się między telewizyjnymi kanałami, dotyczył mass mediów, a konkretnie eksploatowania ludzkiej prywatności, aby podnieść oglądalność. W symulowanym konkursie na królową znaleźć mogliśmy zarówno echa konkursów rozmaitych miss, jak i telewizyjnych „formatów”, w których wymagana jest pełna ekspozycja prywatności, a niekiedy nawet intymności. Przed uczestnikami stawiane są ekstremalne wyzwania, wymagające pozanormatywnych zachowań, a niekiedy wchodzenia w sztucznie kreowane relacje interpersonalne. Jedną z odmian takich wymuszających ekshibicjonizm programów jest ten, w którym próbuje się doprowadzić do spotkania dzieci i rodziców. W jednej z najlepszych scen spektaklu takie spotkanie trzydziestolatki z nadmiernie krytyczną matką, ojcem-pantoflarzem, rubaszno-molestującym wujkiem i toksyczną ciocią miało zresztą miejsce. Narracyjnym spoiwem całości było natomiast prowadzenie poszczególnych scen w formule konkursu z apodyktycznym, cynicznym, nie liczącym się z uczuciami uczestniczek Prezenterem. Nie zabrakło tu trafnych obserwacji:  bezlitośnie wyciągane przez prowadzącego poniżających faktów z życia uczestniczek, ucinanie rozmowy, gdy kobiety zaczynały odpowiadać na pytania (wymogi czasu antenowego? niechęć do głębszych wypowiedzi?), lekceważące bawienie się mikrofonem, protekcjonalne traktowanie – to wszystko możemy przecież znaleźć na szklanym ekranie, choć zapewne nie w takiej kondensacji i przerysowaniu.

Spektakl zaskakiwał zmiennością konwencji. W miarę postępów akcji formuła telewizyjnych wywiadów z kandydatkami łamana była przez sceny o innym charakterze, niekiedy z innego czasu lub rodzaju programu. Marianna wyśmiewana była w czasach szkolnych z powodu otyłości, Joanna  spotkała się z rodziną w dniu swoich urodzin, a wszystkie kandydatki pobiły się ze sobą po serii złośliwych lub obłudnie przymilnych wymian słownych. Obok dialogów mieliśmy możliwość wyłowienia literackich perełek („Wysiedlono mnie dawno temu z mojego własnego ciała i jeszcze do niego nie wróciłam”), posłuchania śpiewu, obejrzenia zbiorowych scen tanecznych, indywidualnych popisów zbliżonych do akademickich ćwiczeń aktorskich, a także projekcji filmów z udziałem aktorek i aktora. Oszczędna scenografia pozwoliła podkreślić wagę rekwizytów, gdy te się pojawiały. Duże wrażenie zrobiły gigantyczne maski-głowy członków rodziny. Trudno więc było odmówić temu teatrowi pełni i rozmachu, a realizatorom pomysłowości i profesjonalizmu. Niech komplementem będzie też fakt, że Eli przedstawienie podobało się bardziej niż mnie, co niemal nigdy się nie zdarza, gdyż to ona jest bardziej wybredną konsumentką teatralnych produkcji.

Warto zatem polecić „Nowe Szaty Królowej” Teatru im. Stefana Batorego wyprodukowane przez Teatr Rozrywki w Chorzowie w ramach nagrody 10. Obserwatorium Artystycznego Entrée. Gdziekolwiek zagrają znowu, zapewne nie będą w stanie ukryć aktorskiego talentu: Adrianna Bieżan, Agata Dromert, Żaneta Górecka, Michalina Hanzel, Piotr “Jaszczur” Śnieguła i Marta Wiśniewska. Ale to nie wszystko. Zobaczycie Państwo kogoś jeszcze. Czarny krawat, władcze traktowanie otoczenia i deklaracja na końcu spektaklu zasugerowały, że mogliśmy mieć do czynienia z najbardziej wpływową osobą w kraju. Jak się znaleźć wobec takiej cyrkumstancji? Mnie stroje pięciu protagonistek nasunęły jedynie myśl niezbyt lotną, aby zaśpiewać, jak stoi w tytule, parafrazując słowa niezapomnianej, magnetycznej piosenki „Malarzy i żołnierzy”.

Tytuł oryginalny

Garnitury naszych dziewczyn są w kolorach pastelowych

Źródło:

Teatr dla Wszystkich

Link do źródła