Krakowski festiwal teatralny pokazuje Polskę w czyśćcu.
Festiwal nazywa się "Boska Komedia" i w związku z tym zbudowany jest z trzech części: w ramach Inferno pokazywane są przedstawienia konkursowe, w Paradiso młode talenty, a Purgatorio obejmuje całą resztę, w sumie trzydzieści wydarzeń. Odbywają się dantejskie rozmowy, trwają boskie chwile (czyli imprezy). Publiczność jest młoda i przychodzi tłumnie - o Festiwalu "Boska Komedia" pisze Renate Klett we "Frankfurter Allgemeine Zeitung.
Bartosz Szydłowski, dyrektor Teatru Łaźnia Nowa na poprzemysłowych przedmieściach Krakowa, przed trzema laty powołał do życia festiwal "Boska Komedia" i prowadzi go z takim sukcesem, że zaangażowana w pokazy jest większość krakowskich scen. Program jest interesujący, a Kraków zimą przepiękny. I jeżeli komuś się uda, mimo chaosu wywołanego śnieżną pogodą, dotrzeć na tę największą prezentację polskiego teatru, to może czuć się wyróżnionym. Pierwszym przedstawieniem w czyśćcu jest "Koniec" [na zdjęciu] Krzysztofa Warlikowskiego. Kolaż tekstów Kafki, Koltsa, Coetzee zmienia się w przepełnione winą sceniczne requiem o pragnieniu, prześladowaniu i tęsknocie. Spektakl nie opowiada historii, lecz raczej opisuje stan. Zagubiony syn, identyfikując się z Józefem K., Myśliwym Grakchusem i Elisabeth Costello pokazuje swoje życie naznaczane wymuszoną bliskości i ukaranym szczęściem. Oczekiwani "sekretarze niewidzialnego" uciekają przed spojr