Wspólną cechą uprawianych sztuk scenicznych była ich ulotność. Najwcześniej oparły się jej komedie i dramaty teatralne przekazywane i utrwalane na falach eteru, jak tylko pojawiło się radio. Muzykę i wokalistykę już od początku ubiegłego stulecia uwieczniały nagrania płytowe - z czasem coraz lepszej jakości i w ilościach wręcz zawrotnych.
O ile utrwalanie prozy, poezji czy muzyki to sprawa doznań dźwiękowych, o tyle sztuka operowa, a zwłaszcza baletowa, aby zaistnieć na trwałe, wymaga wizualizacji. Wszystko to jednak, zanim zaistniał film i telewizja, załatwiała fotografia, najstarsza - obok malarstwa - dziedzina dokumentująca i uwieczniająca ulotne dzieła sceniczne. Bez niej nie moglibyśmy oglądać konterfektów aktorek, aktorów, śpiewaczek, śpiewaków, tancerek i tancerzy w ich legendarnych rolach sprzed prawie dwóch stuleci. Nie mielibyśmy pojęcia, jak wyglądały inscenizacje dziewiętnastowiecznego repertuaru, zanim - już w naszych czasach - niektórzy bezrozum-ni reżyserzy zaczęli je wywracać do góry nogami.