Próba uczynienia "Komedii omyłek" tragedią omyłek okazała się pomyłką. Po pierwszym dniu Festiwalu Szekspirowskiego pisze Łukasz Rudziński z Nowej Siły Krytycznej.
Pokaz najnowszej realizacji szekspirowskiej Teatru Wybrzeże - "Komedii omyłek" Zbigniewa Brzozy, będącej nieformalną inauguracją festiwalu (bo oficjalnie festiwal rozpoczyna "Król Lear" w reżyserii Lwa Dodina) poprzedziła bardzo miła uroczystość wręczenia medalu "Zasłużony Kulturze - Gloria Artis" aktorce Halinie Słojewskiej za pięćdziesiąt lat spędzonych na scenie i czterdzieści lat na deskach gdańskiego Wybrzeża. Gdy rozpoczął się spektakl Zbigniewa Brzozy, przyjemności się skończyły. Bo reżyser postanowił zaskoczyć wszystkich i nawet patron festiwalu szeroko przecierałby oczy ze zdumienia, gdyby zobaczył, że z jego komedii uczyniono tragedię, a raczej uczynić usiłowano. Efektem tych zabiegów jest pozbawienie humoru jednej z najzabawniejszych komedii Szekspira i uczynienie z niej produktu tragifarsopodobnego. "Komedia omyłek" to nie dramat, w którym chodzi o głębię i dwoistość ludzkiej postaci, a właśnie tym tropem podąża reżyser