Spektakl Anny Augustynowicz jest wyważony także pod względem krytyki bieżącej sytuacji politycznej. PiS i spółka dostają jednak nie policzek wymierzony przez reżyserkę, a zaledwie prztyczka w nos. I to się chyba udało w tym przedstawieniu najlepiej. Nienachalnie, nieordynarnie, a ze stoickim spokojem aktorzy pouczają, czym może się skończyć zachłyśnięcie władzą. O pokazach "Miarki za miarkę" w reż. Anny Augustynowicz z Teatru Powszechnego w Warszawie na Festiwalu Szekspirowskim pisze Łukasz Rudziński z Nowej Siły Krytycznej.
Politycznie się w zrobiło w Malarni gdańskiego Wybrzeża. Nawet sztuka, wydawać by się mogło, do politycznych insynuacji idealna - "Komedia omyłek" reżysera Zbigniewa Brzozy (otwierająca festiwal), chociaż traktuje o bliźniakach, omija szerokim łukiem wszelkie nawiązania do bieżącej sytuacji gabinetowo-partyjnej, by nie wpaść z głębokie koleiny sztampowej doraźności i reakcyjności. Dramat Szekspira o konflikcie prawa i sprawiedliwości z prywatą i zakłamaniem - "Miarka za miarkę" w reżyserii Anny Augustynowicz - od krytyki obecnych sterników naszego państwa nie stroni. I czyni to, o dziwo, ze swadą i humorem. Konflikt władzy i powinności reprezentują piękna Izabella (Dominika Ostałowska) oraz surowy Angelo (Krzysztof Stroiński). Obie postaci otwarcie konfrontują swoje poglądy ze skrywanymi przekonaniami, które ich czynom zaprzeczają. Oto prawa, konserwatywna Izabella staje na straży występku, tylko dlatego, iż dokonał go jej rodzony brat. An