W tym roku można było dostać zawrotu głowy od liczby gwiazd. Ale też można było obserwować, jak niektóre gwiazdy cierpią na zawrót głowy. Na szczęście David Lynch uczył nas chwilami skromności - piszą Ryszarda Wojciechowska i Jarosław Zalesiński w Dzienniku Bałtyckim.
Pojawiam się i znikam... Andrzej Chyra. Ten znany w całym świecie hollywoodzki reżyser za przyjazd do Gdańska nie wziął ani jednego dolara. Pracował za to w pocie czoła. Czas miał szczelnie wypełniony - premiera filmu "Inland Empire", potem odciskanie dłoni na Promenadzie Gwiazd, wywiad dla telewizji (niestety, dla innych mediów nie było mowy). I wreszcie wykład na temat medytacji, bo medytuje od 30 lat i to dwa razy dziennie. Do zrujnowanego kościoła św. Jana, w którym opowiadał o swoich medytacyjnych doświadczeniach, mimo psiej pogody przyszedł tłum młodych ludzi. Miły starszy pan, od czasu do czasu wymykał się ochronie, pozwalając na wspólne fotki z fanami. Niewątpliwie największa gwiazda tego festiwalu. Artystą wielkiego formatu tego festiwalu był również nasz człowiek w Hollywood - Andrzej Bartkowiak, operator i reżyser o polskich korzeniach. Od 35 lat mieszka w Ameryce, więc już troszkę kaleczy nasz język. Unikał wywiadów, ale mo