Aleksander Sokurow nie pozwala widzom na intelektualne lenistwo. "Faust" - trudny i odrażający - zamyka jego tetralogię historyczną, na którą złożyły się już obrazy: "Moloch", "Cielec" i "Słońce". Od piątku na ekranach szokujący, nagrodzony weneckim Złotym Lwem film rosyjskiego reżysera - pisze Barbara Hollender w Rzeczpospolitej.
- Czuję się Europejczykiem i chcę się rozliczać z dziedzictwem Europy - twierdzi reżyser. W poprzednich filmach sportretował przywódców, którzy wywarli wpływ na bieg dziejów. Ale pokazał ich nie jako trzęsących światem gigantów, lecz sfrustrowanych dziwaków - nieciekawych, zakompleksionych słabeuszy. W "Molochu" Hitler, który razem z Ewą Braun przyjmuje w górskiej willi Goebbelsa i Bormanna, jest tyleż groźny, co głupi i zdziecinniały. Lenin z "Cielca" to człowiek stary, dementny i niemal ubezwłasnowolniony przez najbliższych. "Słońce", czyli cesarz Hirohito, reaguje jak opóźnione w rozwoju dziecko, pisze grafomańskie wiersze, a wychodząc od generała McArthura, nie umie otworzyć zamkniętych na klamkę drzwi. I czuje się wreszcie wolny, gdy poddaje Japonię i zrzuca z siebie brzemię "boskości". - Zdałem sobie sprawę, że Lenin, Hitler i Hirohito przypominają braci - mówi Sokurow. - Choć obrośli legendą, byli ludźmi małymi bez wy