O "Fasadzie" w reż. Eduardo de Paiva Souzy w Białostockim Teatrze Lalek prezentowanej podczas Warszawskich Spotkań Teatralnych pisze Wojciech Morawski z Nowej Siły Krytycznej.
Wszystko zaczyna się od menela (Ryszard Doliński). Jego przepychanki z kapelą inicjują spektakl. Jak to zwykle. Trochę przepychanek i od razu jest na co popatrzeć. W tym czasie aktywizuje się Stara Baba (animuje Zbigniew Litwińczuk) - lalka ludzkich rozmiarów, o starczej, wyczekującej na potencjalny komunikat twarzy, wpatrzonej w nieskończoność, tymi swoimi szklanymi paciorkami, podpartymi żółtą gąbkowatą skórą. Pani Stara Baba robi dwie rzeczy - wynajmuje makietę wspomnianego już domu oraz umiera. Iście po starobabsku. Każde umieranie wypluwa z niej czerwoną niteczkę - taką do kłębuszka, na szaliczek. Zakłopotanie. Na szczęście od razu śpiew, gitara, łajdaczenie się i dalej. Po prostu sceny zbiorowe. Kolorowe i głośne - jak gitara i akordeon i gąbkowe lalki i menel i stara baba. Jest śpiew ładny i czysty. Pan Ryszard Doliński "ma taką uroczą szmatę w głosie" - dopowiada publiczność. Wszystkie drobne i ckliwe emocje scen kameralnych lub