Z nie znanych mi bliżej powodów Mozartowski "Czarodziejski flet" w w Teatrze Wielkim w Łodzi nazwany został "Zaczarowanym fletem". Nie tłumaczy tego nawet fakt, że Andrzej Majewski dębową tę, magiczną fujarkę pomalował ślicznie pozłotką. Dla teatru operowego dzieła Mozarta są przede wszystkim egzaminem z techniki i kultury wykonawczej śpiewaków, a "Czarodziejski flet" jest egzaminem szczególnie trudnym, ponieważ nie ma w nim partii drugoplanowych pod względem muzycznym. Najtrudniejsze są bodajże właśnie tercety "epizodycznych" Chłopców i Dam; miernie zaśpiewany którykolwiek z cudownych, arcykomicznych często duetów - i ze sceny zionie teatralną pustką. Jest ponadto niemało fragmentów mówionej "prozy", która przed naszymi śpiewakami i - co gorsza - również reżyserami stawia niebotyczne, aczkolwiek niezrozumiałe trudności. Nie ulega najmniejszej wątpliwości, że teatr - szczególnie właśnie w Mozartowskiej operze - stworzyć można wówcz
Tytuł oryginalny
Etiudy na czarodziejskim flecie
Źródło:
Materiał nadesłany
Kurier Polski nr 58