„Emma” Mikity Iljińczyka w reż. autora w Komunie Warszawa. Pisze Rafał Turowski na stronie rafalturow.ski.
Tytułowa Emma (olśniewająca Anita Sokołowska) jest bizneswoman, "robi" w deweloperce, wiedzie się jej znakomicie, ma nastoletnie dziecko, Żenię (rewelacyjna Elżbieta Zajko) oraz – młodego kochanka, Jana (świetna rola Macieja Łączyńskiego). Jan pracuje na stacji benzynowej, ale marzy, żeby otworzyć salon tatuażu. Emma będzie miała dla niego pewne dobrze płatne zlecenie…
To jest taki spektakl, który mógłby się pojawić na afiszu właściwie każdego teatru w kraju. Mamy świetny bardzo aktualny tekst nie będący jednak doraźną publicystyką, to - trochę dramat sensacyjny a - trochę moralitet, rzecz bardzo kameralna – a jednak zupełnie uniwersalna. To teatr, z którego wychodzi się z głową pełną pytań, który nie daje nawet tropów gdzie szukać odpowiedzi, choćby o Żenię czy o jej ojca. Plus świetna scenografia i projekcje, dzięki którym na małej komunalnej scenie ten świat właściwie pozbawiony jest horyzontów czy też ściślej mówiąc – granic. (Bardzo uważam na każde słowo, żeby za wiele nie napisać, bo w tym wypadku spojlerowanie zepsuje wieczór w teatrze).
Jest w tym spektaklu coś niezwykle ożywczego, coś wyjątkowego i - intrygującego. Reżyserowi udało się wciągnąć widzów w opowiadaną historię właściwie od pierwszej sceny, i tak trzymał nas za twarze aż do zasłużonych braw. To fajny, dobrze zrobiony, oryginalny teatr. Właściwie - aż trudno uwierzyć.