Ela Węgrzyn doświadczyła wszystkiego. Wielokrotnie bywała na szczycie, doświadczała "sławy", choć zdarzały się i niepowodzenia, upadki, tym boleśniejsze, że nie związane z działalnością artystyczną, jak choćby niefortunny wypadek w ostatnich latach, który na wiele miesięcy wyeliminował ją z teatru. Ale wróciła, znów jest na scenie! - pisze Marek Waszkiel.
W poznańskim Teatrze Animacji trwa właśnie* benefis Elżbiety Węgrzyn. Nosi tytuł "Sława to żart" i doskonale oddaje stosunek Jubilatki do wszelkich zaszczytów, nagród, całego teatralnego blichtru, w którym łatwo się zanurzyć, czasem pogrążyć, ale który też sprawia, że bez teatru nie sposób żyć, nawet oddychać. Ela Węgrzyn doświadczyła wszystkiego. Wielokrotnie bywała na szczycie, doświadczała "sławy", choć zdarzały się i niepowodzenia, upadki, tym boleśniejsze, że nie związane z działalnością artystyczną, jak choćby niefortunny wypadek w ostatnich latach, który na wiele miesięcy wyeliminował ją z teatru. Ale wróciła, znów jest na scenie! Dziś też z pewnością jest śpiewająco. Nie zdążyłem dojechać, ale ten maleńki tekst, pisany w czasie trwania benefisu, niech będzie hołdem złożonym wspaniałej lalkarce, aktorce, wokalistce i garścią życzeń przesłanych pod jej adresem. To musi być pewnie jubileusz czterdziestolecia