EN

30.03.2023, 16:41 Wersja do druku

Dziwne przypadki Christophera Boone’a

„Dziwny przypadek psa nocną porą” na podstawie powieści Marka Haddona w reż. Tadeusza Kabicza w Teatrze Miejskim w Gliwicach. Pisze Małgorzata Jęczmyk-Głodkowska na blogu Z pierwszego rzędu.

fot. Jeremi Astaszow / mat. teatru

Christopher Boone ma piętnaście lat. Mieszka z tatą w Swindon. Jego mama umarła. Christopher Boone lubi rozmawiać ze swoją nauczycielką. Fascynuje go Sherlock Holmes. Jest dobry z matematyki i chciałby z niej zdawać maturę. Pasjonuje go kosmos – bezkres dający się uporządkować, ująć w ramy działań i obliczeń. Christopher Boone zawsze mówi prawdę, bo nie umie kłamać. Nie rozumie metafor, ironii, a skomplikowane językowe aluzje są dla niego nieczytelne. Nie znosi dotyku innych osób. Christopher Boone jest osobą w spektrum autyzmu*. I nie, nie zabił psa sąsiadki, o co ta go posądza. Za to bardzo chce się dowiedzieć, kto to zrobił.

„Dziwny przypadek psa nocną porą”, powieść Marka Haddona, świetnie przyjęta po wydaniu jej w 2003 roku, była jednym z pierwszych utworów literackich, który pokazywał rzeczywistość z punktu widzenia osoby z zespołem Aspergera. Spektakl na podstawie powieści, zaadaptowany na potrzeby sceny przez Simona Stephensa, również okazał się sukcesem. Najnowszą polską adaptację sztuki można zobaczyć w Teatrze Miejskim w Gliwicach (premiera miała miejsce 18 marca br.).

Odwrócony porządek fabuły, zamknięty świat przedstawiony, ograniczona grupa podejrzanych, śledztwo – podobnie jak książka, początek przedstawienia przywołuje klasyczne reguły utworu detektywistycznego. Ale szybko okazuje się, że gatunkowa „łatka” to tylko punkt wyjścia, a poruszane kwestie dotykają spraw o wiele istotniejszych niż zagadka kryminalna.

„Dziwny przypadek psa nocną porą” opowiada historię o odmienności. Spektakl daje widzom możliwość spojrzenia na rzeczywistość oczami głównego bohatera i zrozumienia jego perspektywy. Wniknięcia w umysł, który z jednej strony analizuje detale i fakty niezauważalne dla innych. Z drugiej – reaguje przerażeniem na nadmiar bodźców zewnętrznych. Chris nie czyta emocji. Społeczne zasady, dla innych klarowne i oczywiste, dla niego są niejasne. Ilość różnych zmiennych utrudnia funkcjonowanie. A co dopiero, kiedy okazuje się, że działania samozwańczego młodego detektywa wyciągają na światło dzienne głęboko skrywane rodzinne tajemnice!

Warto jednak podkreślić, że przedstawienie, mimo poruszania niełatwych tematów, nie jest ponurą analizą kondycji współczesnej rodziny. Ma optymistyczne przesłanie, a zabiegi inscenizacyjne nadają sztuce lekkości i swego rodzaju baśniowości.

Większość aktorów gra w tym spektaklu po kilka ról – ludzi, zwierząt; są też ucieleśnieniem myśli Chrisa. Zdarza się, że tańczą w rytm muzyki, biegają, rozmawiają równocześnie. Czasem widzowi trudno się połapać, kto jest w danym momencie kim. Ale dzięki temu może lepiej wczuć się z sytuację głównego bohatera.

Służą temu także wypełniające wnętrze teatru animacje, przygotowane przez Karolinę Jacewicz. Wrażenie robią szczególnie te kojarzące się z wielkim miastem – z dworcem czy metrem. Szybko zmieniające się obrazy w połączeniu ze światłem w plastyczny sposób oddają stan bohatera poddanego zbyt dużej ilości bodźców jednocześnie. Nie bez znaczenia jest zróżnicowana muzyka. Rytmiczne „Funky Town” czy delikatne utwory Erica Satiego oraz autorskie kompozycje Macieja Pawlaka budują atmosferę spektaklu.

Przewrotna jest oszczędna scenografia zaproponowana przez Natalię Kołodziej. W jasnej przestrzeni pojawiają się ruchome geometryczne bryły oraz pojedyncze przedmioty wskazujące na poszczególne miejsca akcji – dom, szkołę czy komisariat. Ale najciekawszy element to piętrowy dom z tyłu sceny. Przezroczysty prostopadłościan ujawnia wszystko, co dzieje się w jego wnętrzu, sugerując otwartość i brak tajemnic. A przecież nic bardziej mylnego!

fot. Jeremi Astaszow / mat. teatru

W rolę Christophera wciela się Oskar Jarzombek, student IV roku Akademii Sztuk Teatralnych w Krakowie. I robi to wybornie. Gestami, wyrazem twarzy, sposobem chodzenia, tonem głosu, w wyważony, nieprzerysowany sposób buduje postać od początku do końca przemyślaną i do głębi prawdziwą. Towarzyszący mu Paweł Koślik bez ckliwości, za to z dużą dozą ciepła portretuje samodzielnego ojca. Dalekiego od ideału, który być może wcale nie podjął w przeszłości dobrych decyzji i nadal popełnia błędy. Ale wciąż jest gotów uczyć się swojego syna i ani przez chwilę nie wątpi się w jego oddanie oraz miłość.

Ciekawa jest również relacja chłopca z nauczycielką. Siobhan w interpretacji Karoliny Olgi Burek jest konkretna i uważna. Świadoma trudności w społecznym funkcjonowaniu ucznia, nie lituje się nad nim. Wymaga w mądry sposób i dodaje mu odwagi. Traktuje Chrisa jak równego sobie, dając mu poczucie sprawczości.

„Dziwny przypadek psa nocną porą” jest przedstawieniem zarówno dla młodszego (ale nie dziecięcego), jak i dorosłego odbiorcy, mądrym i w wielu momentach wzruszającym, a jednocześnie unikającym nadmiernego przesłodzenia czy nachalnego dydaktyzmu. Zasługa to niewątpliwie zręcznej reżyserii Tadeusza Kabicza, twórcy rewelacyjnego „Thrill Me” (oraz „Preludiów”, „półkownika” naszych czasów, wciąż czekającego na publiczną premierę). Doświadczenie w pracy filmowca pozwala mu widzieć scenę jak filmowy kadr, w którym równie ważny jest każdy szczegół. Jego wrażliwość ujawnia się w wyczuciu i delikatności, z jakimi podejmuje obecną w spektaklu tematykę.

Jeśli zadaniem sztuki jest sprawienie, by widz poszerzył perspektywę – to najnowszy spektakl Teatru Miejskiego w Gliwicach bez wątpienia ten postulat realizuje. Uczy uważności i pokazuje, że od tych, którzy postrzegają rzeczywistość inaczej niż my, można się wiele nauczyć. Zdaje się to oczywiste – ale doskonale wiemy, że w Polsce AD 2023 wcale takie nie jest.

* W większości tekstów na temat książki i sztuki pojawia się pojęcie: „zespół Aspergera”. Zgodnie z obowiązującą od ubiegłego roku klasyfikacją ICD-11 nie wyróżnia się już zespołu Aspergera, ale stosuje określenie: spektrum autyzmu. Polska, podobnie jak inne kraje, które są członkami WHO, ma pięć lat na wdrożenie zmian w związku z nową klasyfikacją. W moim tekście posługuję się dwoma wspomnianymi pojęciami. Warto jednak zwrócić uwagę, że w samej powieści ani w sztuce żadna z tych nazw się nie pojawia.

Źródło:

Z pierwszego rzedu
Link do źródła