EN

21.09.2020, 08:40 Wersja do druku

Dyskretny urok tradycji Polskiego Baletu Narodowego

Maria Boryna

„Korsarz" w chorogr. Manuela Legrisa wg Mariusa Petipy w Teatrze Wielkim Operze-Narodowej w Warszawie. Pisze  Wojciech Giczkowski na blogu Teatralna Warszawa.

Dyrektor Polskiego Baletu Narodowego Krzysztof Pastor dba o swoją publiczność i dlatego stara się, aby w repertuarze jego zespołu znalazły się kanoniczne dzieła światowego dorobku baletowego. Na wiosnę 2020 roku zaplanował wprowadzenie, po ponad 160 latach nieobecności na stołecznej scenie, „Korsarza” George’a Byrona (1814). Warszawa oglądała to przedstawienie w 1856 roku w choreografii Josepha Maziliera i z muzyką Adolphe’a Charlesa Adama, autora słynnego baletu romantycznego „Giselle”. Z wiadomych powodów tegoroczna premiera odbyła się jesienią, ale warto było czekać.

Niewątpliwa uroda „Korsarza” zainspirowała Manuela Legrisa, dyrektora Wiener Staatsballett, do wystawienia własnej interpretacji wiekowego dzieła najpierw w Wiedniu, a teraz także i w Warszawie. W wywiadzie udzielonym Maciejowi Krawcowi francuski choreograf uznał swój balet za niezwykle trudny dla wykonawców, którzy oprócz umiejętności technicznych muszą posiadać zdolności aktorskie, aby sceniczne postacie były wiarygodne i zagrane w sposób zrozumiały dla współczesnego widza. Choreografia Legrisa nie jest także łatwa dla artystów z corps de balet, ale umożliwia im zaprezentowanie kunsztu tanecznego zespołu i pozwala zabłysnąć przed widzami.

Muzyki Adolphe’a Adama w historycznej wersji było za mało. Twórcy dołożyli więc wyszukane, specjalnie utwory. W przedstawieniu usłyszeliśmy z bardzo ciekawym i oryginalnym skutkiem kompozycje Cesare'a Pugniego, Leo Delibesa i innych mniej znanych twórców, z jakże miłym dla ucha, tanecznym brzmieniem. Znany bywalcom sceny narodowej dyrygent Alexei Baklan tak poprowadził orkiestrę Teatru Wielkiego Opery Narodowej, że zobaczyliśmy jak niezwykle brawurowe może być wykonanie muzyki Adolphe’a Adama. Tancerze pokazali się w lekkich, zwiewnych i płynących w powietrzu strojach na tle imponującej scenografii przygotowanej przez słynną ze swoich teatralnych osiągnięć Luizę Spinatelli. Można powiedzieć, że od czasu realizacji „Rigoletta” ze scenografią Ezio Frigerio nie było na deskach Teatru Wielkiego tak ciekawej i imponującej włoskiej wystawy plastycznej. Statek pokazany na scenie płynął majestatycznie w odmętach, w których zresztą spektakularnie się rozbił. Uszli z niego z życiem jedynie zakochani - Conrad i Medora. Dla widza to jakby żywy obraz Théodore'a Géricault „Tratwa Meduzy”, która nagle spłynęła na scenę.

Pierwszą baletową premierę nowego sezonu w TW-ON zobaczyliśmy w obsadzie tancerzy, którzy są ulubieńcami warszawskiej publiczności. Poziom umiejętności Polskiego Baletu Narodowego jest obecnie tak wysoki, że w czasie castingu miano zapewne kłopoty z wyborem solistów do obsadzenia ról pierwszoplanowych . Tym bardziej że w przedstawieniu są zaledwie trzy główne role męskie i tyleż kobiecych. Do odtańczenia dziejów miłości Conrada i Medory wybrano przystojnego Patryka Walczaka i śliczną Yukę Ebiharę. Tańczący tytułową rolę polski artysta od pierwszego spojrzenia uwodzi pięknie wykonanymi skokami i eleganckim, pełnym gracji tańcem nie tylko cudną Medorę, ale przede wszystkim zgromadzoną w teatrze zachwyconą publiczność. Słynny „Ożywiony ogród” oraz „Pas de Deux” Konrada i Medory w drugim akcie porwały do oklasków wszystkich. Japońska tancerka była jak zawsze w najwyższej formie i oczarowała wszystkich perfekcyjnym tańcem. Cieszmy się z tego, że wspaniała Yuka Ebihara jest w zespole PBN.

Jednak jako pierwszy wywołał poruszenie widzów i otrzymał burzę oklasków młodziutki Ryota Kitai, wykonujący partię Lanquedema, czarnego charakteru. Plastyka jego ciała i możliwości taneczne zachwyciły publiczność. Podobną postać zatańczył bardzo ekspresyjny Rinaldo Venuti, który umiejętnie pokazał dwie twarze fałszywego przyjaciela Birbanto. Miał bardzo trudną rolę, bo oprócz zadań baletowych musiał wykreować ekspresyjne sceny aktorskie.

Drugą ważną kobietą w „Korsarzu” jest Gulnara, zatańczona przez Maję Kageyama. To skomplikowana postać, bo wykonawczyni musi pokazać zarówno miłość do Paszy Seyda (w tej partii dystyngowany Wojciech Ślęzak), jak i uczucie przyjaźni żywione do Medory. Ale i w przypadku tej tancerki zadanie zostało wykonane znakomicie, a publiczność czuła się oczarowana jej zwiewnością.

Trzeba zauważyć, że Manuel Legris umiejętnie wykorzystał elementy stworzone przez jego wielkich poprzedników. Zainspirowany tradycją tak opracował choreografię, że powstała porywająca gra ciał tancerzy i nowa - współczesna jakość przedstawienia, które na pewno będzie w repertuarze takim samym brylantem jak inne neoklasyczne przedstawienia PBN.
„Korsarz” jest adresowany do każdego widza. Nie pamiętamy już co to bajronizm, ale wiemy co to komedia romantyczna. Mamy więc i szczęśliwe zakończenie, i połączenie komedii z dramatem, i pełną humoru akcję oraz charakterystyczną parę bohaterów. To będzie dla każdego udana wizyta w Teatrze Wielkim w Warszawie, bo warto poznać możliwości techniczne i artystyczne zespołu PBN oraz pracę jednego z najciekawszych współczesnych choreografów.

Tytuł oryginalny

Dyskretny urok tradycji Polskiego Baletu Narodowego

Źródło:

www.teatralna-warszawa.blogspot.com
Link do źródła