Moroz: Do tej pory monodram w naszych rozmowach pojawiał się rzadko. Trzy razy dokładnie.
Skrzydelski: Czyli Marcin Hycnar i jego „Pogo” to numer czwarty.
Moroz: Gratuluję przenikliwości.
Skrzydelski: Mogę też przenikliwie przypomnieć, że te poprzednie trzy były na różny sposób interesujące, przede wszystkim dzięki świetnym aktorkom – Aleksandrze Popławskiej i Annie Seniuk. I aktorowi: Robertowi Talarczykowi. Kilka razy zdarzało nam się także gadać o formach bliskich monodramowi, no ale do monodramu ciut im jeszcze brakowało, tak było choćby przy niedawno przez nas recenzowanym „Komediancie” Bernharda z Jerzym Radziwiłowiczem. A w ogóle monodram sam w sobie to przedsięwzięcie nieczęste. Wymaga odwagi i pewnego – nazwijmy to – szczęśliwego zbiegu okoliczności.