Prawie wszystkim instytucjom artystycznym w Polsce obcięto w tym roku dotacje. Powoływano się na kryzys, oszczędności, restrukturyzację wydatków na kulturę itd. Jednocześnie premier Tusk ogłosił, że po raz pierwszy wydatki na kulturę osiągną w tym roku postulowany od dawna jeden procent budżetu państwa. Pisałem już o tym, że nie potrafię zrozumieć tego paradoksu - pisze Marek Weiss na swoim blogu.
Faktem jest, że i Ministerstwo Kultury i Urzędy Marszałkowskie tną budżety teatrów jak kraj długi i szeroki. Wiąże się to z ogólnym upadkiem kultury w gwałtownie materializującym się narodzie i powszechnym brakiem zrozumienia przepastnej różnicy pomiędzy rosnącą w siłę popkulturą opanowaną przez bufonów, celebrytów i amatorów a sztuką wysoką spychaną na margines społeczeństwa do nisz o niskiej oglądalności. Profesjonalni artyści bronią się jak mogą i robią swoje w myśl wezwania Młynarskiego, ale niektóre akty wandalizmu wobec zasłużonych placówek artystycznych przekraczają granice odporności na ciosy i wpędzają w rozpacz. Tak stało się ostatnio w Warszawie, gdzie w trakcie sezonu, który w poważnych teatrach planuje się starannie na co najmniej rok do przodu, powiadomiono dyrektora Sutkowskiego, że nastąpią kolejne cięcia w dotacji i będzie ona mniejsza o jedna czwartą od planowanej. Znaczy to, że Opera Kameralna nie tylko