EN

9.02.1999 Wersja do druku

Dorównać drewnu

Siłą teatru - tego, na którym się wychowywałem - była zawsze sceniczna metafora. Nie sama historyjka opowiadana ze sceny i nie wirtuozeria aktorów. występujących w widowisku,lecz taka interpretacja tekstu, która w zgęszczonym skrócie uwypuklała wybrane, najistotniejsze dla inscenizatorów sensy, przydawała im nowych skojarzeń i kontekstów, budowała mosty między treścią napisanego kiedyś dramatu a wrażliwością współczesnego widza. Na tym zadaniu skupiała się uwaga artystów, do niego strojone było całe teatralne instrumentarium. Czasami strojone nadto usilnie. Metafora bywała w teatrze nadużywana, zmieniana w demagogię, w intelektualne naciągactwo, w kabaretową aluzję (jak cudnie Konstanty Puzyna znęcał się nad inwazją metafur!). Nie wypada wszakże dziś wypominać eksprimadonnie niegdysiejszych harców, gdy, ciśnięta nonszalancko, dogorywa gdzieś w kącie kulis, a współcześni rządcy sceny coraz gorzej zdają sobie sprawę z jej mocy. Moc

Zaloguj się i czytaj dalej za darmo

Zalogowani użytkownicy mają nieograniczony dostęp do wszystkich artykułów na e-teatrze.

Nie masz jeszcze konta? Zarejestruj się.

Tytuł oryginalny

Dorównać drewnu

Źródło:

Materiał nadesłany

Rzeczpospolita

Autor:

Jacek Sieradzki

Data:

09.02.1999