- Zgodnie z librettem opowieść dotyczy pewnej wspólnoty, harmonijnej, mimo kłopotów. Takich wspólnot w Polsce już nie ma. I tego nam brakuje. Żyjemy w świecie, którego nie chcemy. Konieczność zarabiania pieniędzy, budowania kont, domów, kupowania samochodów. To nie jest nam potrzebne. I mój spektakl jest właśnie o tym - HENRYK BARANOWSKI o premierze "Napoju miłosnego", która odbędzie się w Operze 2 grudnia, godz.18.30
Jest Pan zdobywcą Złotych Masek, w tym Wszechrosyjskiej Złotej Maski za najlepszą inscenizację operową w Rosji, za "Życie z idiotą" w Nowosybirskim Teatrze Opery i Baletu. Czy to znaczy, że ma Pan przepis na udane przedstawienie? - Istnieją prawdopodobieństwa, które skłaniają do tego, że przedstawienie może być udane. Po pierwsze, ważny jest materiał, literacki, muzyczny, który leży mi na duszy, musi być mój osobisty. Po drugie, współpracownicy, czyli scenograf, kostiumolog, dyrygent i artyści, którzy to wykonują. Jeżeli wiem, że mam z nimi dobry kontakt, a oni reprezentują odpowiedni poziom, to prawdopodobieństwo udanej realizacji rośnie. Do tego ważne są techniczne służby teatru, bo one mogą zniszczyć wszystko. I tu są zazwyczaj kłopoty, zarówno w Polsce, Rosji, jak i w Niemczech. W USA jedynie ich nie ma, bo tam jest inny system pracy. W USA każdy rzemieślnik chce zrobić jak najwięcej. Aby być w danym projekcie... -.. .i aby zarobi