Warszawa powitała Moniuszkę dość obojętnie; szybko przygasł szum medialny, jaki powstał w związku z wystawieniem "Halki", przyjętym przez publiczność niezwykle gorąco - nie bez zachęty ze strony grupy entuzjastów, a raczej entuzjastek, które na premierze odegrały rolę klaki - pisze Magdalena Dziadek w Ruchu Muzycznym.
Don Kichotem piszącym opery w mieście bez opery nazwał Stanisława Moniuszkę Karol Stromenger w studium o kompozytorze wydanym w "Czytelniku" w 1946 roku. Studium to zostało przetłumaczone na język rosyjski i włączone do tomiku poświęconego Moniuszce, opublikowanego w Moskwie w 1952 roku1. Figuruje tam obok prac uznanych badaczy jego życia i twórczości - Jana Prosnaka i Igora Bełzy. Nie wiadomo, jak się to stało, że radziecki wydawca przepuścił owego Don Kichota - jakkolwiek by było, brzmiącego dość ironicznie i właściwie niegrzecznie. Być może nie zrozumiał aluzji. W tonie tym uwielbiali wszakże wypowiadać się o Moniuszce krytycy międzywojenni, należący do tego samego pokolenia co Stromenger. Ponad fasadą oficjalnych uniesień związanych z próbami promowania twórczości kompozytora w kraju i za granicą odbywał się wówczas systematyczny demontaż mitu moniuszkowskiego, opartego na figurze reprezentacyjnego kompozytora narodowego. Nasunęły s