EN

31.10.2023, 14:57 Wersja do druku

„Don Kichot” czyli błędny rycerz, Kitri, Basilio i Dulcynea w Operze na Zamku w Szczecinie

„Don Kichot” Ludwiga Minkusa w choreografii Anny Hop, pod kierownictwem muzycznym Jerzego Wołosiuka Baletu Opery na Zamku w Szczecinie. Pisze Krzysztof Korwin-Piotrowski w portalu Orfeo.com. 

fot. Piotr Gamdzyk / z arch. Opery na Zamku

Wybrałem się do Opery na Zamku w Szczecinie, aby zobaczyć spektakl baletowy „Don Kichot”. Zaintrygowała mnie zapowiedź, że będzie to nieco zmieniona wersja. Przyznaję, że w klasycznej formie Mariusa Petipy wolałbym obejrzeć to przedstawienie na scenie Opery Narodowej albo Teatru Wielkiego w Moskwie. Wtedy idzie się na wielkie widowisko i oczekuje perfekcji wykonania. Jadąc do Szczecina nie szukałem perfekcji, lecz opowieści o człowieku, który walczy z „wiatrakami”, ale nie jest w tym śmieszny i wzbudza sympatię.

Podczas konferencji prasowej przed premierą dyrektor Jacek Jekiel stwierdził: Uwielbiamy takich bohaterów, którzy mierzą się z ciężarem ponad swoje siły, często sami przeciwko wszystkim. Jak mówił Gandhi: najpierw cię ignorują, potem się z ciebie śmieją, na końcu z tobą walczą, a w rezultacie wygrywasz. Don Kichot świetnie pasuje do tej narracji. Pobito go, odarto, okradziono. Ale wszyscy wiedzą, kto to jest Don Kichot, a czy ktoś pamięta choć jedno nazwisko tych, którzy z nim walczyli? Nie. Bo on zwyciężył. Zwyciężyła wola walki o prawdę, o idee, myślę też, że w pewnym sensie o piękno.

To była poetycka zapowiedź przedstawienia. Natomiast zastanowił mnie plakat, który nie ma nic wspólnego z baletowym „Don Kichotem”, a wręcz może odstraszać. Przedstawia twarz dojrzałego mężczyzny z marsową miną. Myślałem, że przedstawienie będzie poważniejsze, a tymczasem była to głównie zabawa i konwencja commedii dell’arte.

Bardzo dobrze się stało, że dyrektor artystyczny Jerzy Wołosiuk wybrał muzykę Minkusa w orkiestracji Johna Lanchbery’ego, przygotowanej dla choreografa Rudolfa Nureyeva. O powodach decyzji i bogatej kolorystyce tej wersji muzycznej opowiadał w rozmowie ze mną przed premierą.

W mediolańskiej La Scali jeszcze 2 lata temu można było zobaczyć inscenizację „Don Kichota” w orkiestracji Lanchbery’ego i wspaniałej choreografii Nureyeva, w repertuarze tego teatru od 1980 roku! Nureyev połączył w umiejętny sposób elementy commedii dell’arte z baletem klasycznym. Takie spojrzenie na „Don Kichota” pomaga w odbiorze szerszej publiczności, także dzieci i młodzieży, ponieważ same popisy baletowe zatrzymujące akcję niekoniecznie interesują najmłodszą widownię. W szczecińskim spektaklu w choreografii i reżyserii Anny Hop również widać tę inspirację, choć premiera została przygotowana na podstawie klasycznej wersji choreograficznej Mariusa Petipy.

W produkcji Opery na Zamku były poważne ograniczenia, związane z liczebnością i możliwościami zespołu baletowego. Przygotowania do tego spektaklu rozpoczęto jeszcze przed wybuchem pandemii koronawirusa. Potem nastąpiła katastrofa związana z zamykaniem teatrów. Zespół baletowy się „rozsypał”. Rekonstrukcja i powiększenie składu zajęły teatrowi 3 lata – i w końcu się udało. Od września 2022 roku kierownikiem baletu jest Grzegorz Brożek. Wcześniej pracował jako koryfej w Teatrze Wielkim w Łodzi, gdzie zaznaczył się też bardzo ciekawymi realizacjami choreograficznymi: „Face the Truth”, „Faustusa”, „Separated Life” i „Mandragory”.

Na scenie Opery na Zamku w premierowym spektaklu wystąpili: Paweł Wdówka (Don Kichot), Węgierka Boglárka Novák (Dulcynea), Ukrainka Ksenia Naumets (Kitri), Patryk Kowalski (Basilio), Włoszka Chiara Belloni (Amorek), Hiszpan Roger Bernad Paretas (Sancho Pansa), Piotr Nowak (Ojciec Kitri – Lorenzo), Bułgar Anton Mladenov (Gamache), Japończyk Taiga Ueno (Toreador), Szwajcarko-Włoszka Nadine De Lumé (Carmen), Nayu Hata (Przyjaciółka 1), Japonka Rena Miyamoto (Przyjaciółka 2), Japończyk Kazutora Komura (Matador 1, Król Cyganów), Włoch Damiano Maffeis (Matador 2), Francuzka Stéphanie Nabet (Cyganka solo), Nowozelandka Emma McBeth (Oberżystka) oraz Aleksandra Głogowska, Aleksandra Januszak-Kacperska, Julia Safin i Włosi Martina Vanzetto, Alessandro Imperiali, Damiano Maffeis, Giulio Refosco. W sumie więc zobaczyliśmy zespół, w którym większość stanowią artyści z zagranicy. Jest to imponujące. Ponad 20 osób to dużo jak na szczecińskie warunki, mało w porównaniu z innymi scenami baletowymi w Polsce i na świecie.

Jednak nie miałem wrażenia niedosytu, ponieważ scena Opery na Zamku jest niewielka, a scenografia Małgorzaty Szabłowskiej pomogła w tworzeniu odpowiedniego klimatu (na przykład piękne łoże z baldachimem dla Don Kichota, płaskie formy malarskie udające domy, pofałdowane jak z dzieł Gaudíego). Dobrze zaistniały  na scenie także piękne kostiumy zaprojektowane przez Katarzynę Rott. 

Dobrym rozwiązaniem były animacje Agaty Hop, nawiązujące do prostych, klasycznych kreskówek. Mogliśmy oglądać na płótnie, jak Don Kichot jedzie na koniu, a Sancho Pansa goni go na ośle (w Madrycie można zobaczyć jego pomnik). W pewnym momencie osioł pokazał, że ma dość i – rozkraczył się. Widzimy, jak Don Kichot pędzi za szalem Dulcynei. W kolejnym filmiku Dulcynea biegnie jedną trasą, a Don Kichot z giermkiem – drugą, zaznaczoną innym kolorem. Na początku drugiego aktu zobaczyliśmy w animacji wyczerpującą walkę głównego bohatera z wiatrakami. To był bardzo dobry pomysł, dzięki któremu łatwiej dało się odnaleźć leitmotiv spektaklu czyli wędrówkę błędnego rycerza za fantomem pięknej kobiety. Animacje spełniały podwójną rolę – artystycznego pomysłu, ale także wypełnienia czasu podczas zmian dekoracji.

W adaptacji libretta Mariusa Petipy, dokonanej przez Annę Hop, pojawiają się elementy znane też z wersji Nureyeva. Na przykład początkowa scena przedstawia Don Kichota, który czyta książkę i nagle przenosi siebie – i nas – do świata marzeń, wywołując fantom pięknej Dulcynei z białym woalem. Dodatkowym pięknym efektem jest tu element czarów, ponieważ otwarta księga świeci jak lampa. Bardzo ładna jest scena z Cyganami przy ognisku. Don Kichot walczy z Królem Cyganów i uwalnia kobietę. W drugim akcie, po walce z wiatrakami, błędny rycerz wchodzi w interakcję z driadami, Dulcyneą, Kitri i Amorem (kobietą). Podobne sytuacje są również w choreografii Nureyeva.

W granej na scenie moskiewskiego Teatru Wielkiego wersji według choreografii Mariusa Petipy i Alexandra Gorsky’ego (premiera w 1999 roku) imponująca jest scena, gdy Sancho Pansa wprowadza na scenę prawdziwego osiołka, a Don Kichot wjeżdża na białym koniu. Natomiast ukłony błędnego rycerza i jego giermka tuż przed finałem spektaklu nie mają sensu i są bardziej estradowe niż teatralne.

fot. Piotr Gamdzyk / z arch. Opery na Zamku

Nie widziałem w innej inscenizacji śmierci Don Kichota. W szczecińskiej wersji została ona przedstawiona we wzruszający sposób, gdy Sancho Pansa zakrywa tiulem ciało swojego pana, po czym gasi świecę (lampę) przy jego łożu. W finale jest również dopisana przez reżyserkę scena, podczas której Don Kichot tańczy z Dulcyneą. Są już w zaświatach jako dwa duchy. Niezrozumiałe jest jednak dla mnie pojawienie się na końcu wszystkich gości weselnych, ale to już licentia poetica.

Najwięcej imponujących scen było z udziałem Kitri i Basilia, którzy i tak są tu głównymi bohaterami opowieści. Mają też wspaniałe popisy baletowe. Zarówno Ksenia Naumets, jak i Patryk Kowalski wzbudzili mój podziw. Historia ich uczucia i walki dziewczyny z ojcem, zakończonej wreszcie sukcesem, jest zabawna i chwilami wzruszająca. Moment, gdy jej ukochany popełnia samobójstwo byłby jednak bardziej dramatyczny, gdybyśmy nie widzieli mocno ruszającego się brzucha tancerza. Jeśli upadłby na bok, efekt dla widzów mógłby być lepszy. Cudowne ożywienie go przez wróżbitkę, uratowaną wcześniej przez Don Kichota, stało się pięknym akcentem w spektaklu. Jest to o wiele lepsze niż w wersji z Teatru Bolszoj w Moskwie, gdzie Basilio udaje, że przebija się nożem i robi z tej sceny teatrzyk razem z udającą rozpacz Kitri.

Niezamierzonym bohaterem jednej ze scen był mężczyzna w białej koszuli, widoczny w prześwicie między dekoracjami. Szkoda, że nie miał czarnego ubrania – mniej rozpraszałby uwagę widzów. Również niezamierzonym efektem stały się tańczące budynki – płaskie malowidła, zawieszone na sztankietach. Były poruszane przez wpadających z impetem i wybiegających ze sceny tancerzy.

Podczas rozbudowanej popisowej sceny na miejskim placu targowym soliści chwilami nie utrzymywali równowagi po zakończeniu popisowych tańców. Trzeba jeszcze nad tym popracować. Może był to premierowy stres, a może podłoga sceny była trochę za śliska? Drugi akt wypadł pod tym względem zdecydowanie lepiej i precyzyjniej. Scena uroczystości weselnej Kitri i Basilia z popisami tanecznymi wywołała wiele razy burzliwe oklaski i wiwaty zachwyconej publiczności.

Reasumując, byłem pod wrażeniem sprawności technicznej i entuzjazmu zespołu baletowego Opery na Zamku w Szczecinie. Teraz więc czeka tych artystów jeszcze sporo pracy, aby podwyższać poziom. Będzie to możliwe dzięki takim wyzwaniom jak „Don Kichot” i inne słynne klasyczne balety, które dają szansę rozwoju. Należy więc zrobić wszystko, aby grać jak najwięcej takich spektakli, co przyniesie dobrą motywację zespołowi. Myślę, że warto byłoby stworzyć też nieco krótszą wersję widowiska dla młodych widzów. Słyszałem, że planowane jest prezentowanie go młodzieży licealnej, ale bardzo wdzięczną publicznością są również dzieci. Można by ewentualnie skrócić nieco popisy baletowe i bardziej zwartą historię zaprezentować też najmłodszej publiczności, która będzie się na tym spektaklu świetnie bawić.

Warto też pomyśleć o innym reklamowym plakacie. Gdyby teraz dano na afisz zdjęcia artystów baletu wcielających się w dwie pary: Don Kichota z Dulcyneą i Kitri z Basiliem, lepiej oddałoby to tematykę spektaklu niż mroczna twarz mężczyzny, który mógłby świetnie reklamować „Fausta”.

Źródło:

orfeo.com.pl
Link do źródła

Autor:

Krzysztof Korwin-Piotrowski

Data publikacji oryginału:

30.10.2023