- Już zabezpieczyłem się na okoliczność klęski. Rozmawiałem z Dodą, że zatrudnię ją do roli Marii Stuart i wtedy wyjdę ze wszystkich dołków finansowych - o swoim Teatrze IMKA w Warszawie opowiada aktor TOMASZ KAROLAK.
Przez lata i w życiu, i na ekranie grał rolę zagubionego, lekko nieporadnego misia z rozbrajającą szczerbą między górnymi jedynkami. Ostatnio, jak mówi, wydoroślał. Zmieniła go trzyletnia córeczka Lenka i zbliżająca się czterdziestka. Założył własny Teatr IMKA i w ciągu trzech miesięcy wystawił premierę. GALA: Z czego powstał Twój teatr: z rozczarowania, ze złości, a może z nudów? TOMASZ KAROLAK [na zdjęciu podczas próby spektaklu "O północy przybyłem..."]: Myślę, że z braku ciekawej alternatywy. Któregoś dnia pomyślałem: zagrałem w filmach, które miały kilkumilionową widownię, no i co? Zagrałem główną rolę w serialu, który przyniósł mi popularność i sympatię, no i co? Zobaczyłem swoją gębę na okładce gazety z owcą na barana i co dalej? Zrozumiałem, że doszedłem do pewnego muru i powinienem wrócić do sedna tego, czego uczyli mnie w szkole teatralnej. Właśnie w tym wieku i w tym momencie. GALA: Obudziłeś s