"Kordian" Juliusza Słowackiego w reż. Jana Englerta w Teatrze Narodowym w Warszawie. Pisze Przemysław Skrzydelski w tygodniku wSieci.
"Kordian" Jana Englerta definiuje scenę narodową. - W "Kordianie" po raz pierwszy bodaj próbuję być artystą. (...) Ryzykuję" - powiedział Jan Englert niedługo przed swoją premierą. Do tej pory często podkreślał, że robiąc teatr, stawia na rzemiosło, siłę scenicznej konstrukcji, tak żeby nikt nie mógł Teatrowi Narodowemu zarzucić, iż wystawia się tu rzeczy niegotowe i niespójne. A jeśli ważył się Englert na próbę wybicia się na oryginalnego inscenizatora, to nie ukrywał - i to również ujawniał otwarcie - że kradnie sceniczne pomysły od najlepszych, ale też nie od wszystkich mistrzów, których na swej teatralnej drodze miał okazję podziwiać, lecz od tych, którzy byli jego dosłownie lub w przenośni nauczycielami. W ostatnich latach, już jako aktor i reżyser w Narodowym i po rozpoczęciu tutaj swojej trwającej już 12 lat dyrekcji, tak naprawdę od dwóch mistrzów, którzy wywarli na niego największy wpływ: od Jerzego Grzegorzewskiego