Ubolewa Tomasz Konina, dyrektor Teatru im. Kochanowskiego w Opolu i Opolskich Konfrontacji Teatralnych, że flagowy okręt opolskiego teatru (39. edycja OKT) się nie odbędzie. Komisja ministerialna nie sypnęła w tym roku Koninie groszem. Podobnie nie sypnęła rok temu na stołeczny festiwal mimów. Ubolewał rok temu dyrektor warszawskiego festiwalu, teraz boleje dyrektor opolskiego. A zamiast ubolewać, powinni zastanowić się, czemu komisja merytoryczna poskąpiła dotacji na festiwal. Chętnie pomogę Koninie uporać się z odpowiedzią na to pytanie - pisze na swoim blogu Bartłomiej Miernik.
Uprzednio jednak dołączę do dyrektorskiego bólu, spróbuję łzę uronić, zgiąć się w pół w szlochu, boć jakaż to strata niepomierna, że nie przyjedzie w kwietniu do Opola gromadka ulubieńców dyrektora. Ale nim o dyrektorskich ulubieńcach, to zróbmy krótki przegląd lokalnej prasy. W artykule sprzed kilku dni, z opolskiej Gazety Wyborczej czytamy, że Konina przygotowany ma plan B - a nuż minister kasę wysupła podczas odwołań i rzuci Opolu, ale jest i plan C. "Planu C, czyli "co będzie jeśli się nikt nie dołoży", nie biorę na razie pod uwagę, bo to by oznaczało że konfrontacji nie będzie - mówi Tomasz Konina." Rzutka dziennikarka Anita Dmitruczuk, która pisała tegoroczny tekst o Koninowych boleściach, napisała ponad rok temu podobny. Tyle, że nie szło o szantażowanie ministra, a marszałka. Pisała Dmitruczuk: "Dyrektor Teatru im. Kochanowskiego co jakiś czas stosuje tę samą sztuczkę: stwarza atmosferę zagrożenia, potem stawia marszałk