Za obejrzenie spektaklu "Oczyszczeni" Krzysztofa Warlikowskiego, który premierę miał ponad dziewięć lat temu, Teatr Wybrzeże życzy sobie 110 zł. Będzie w Gdańsku dobry teatr, ale dla krezusów. O co więc chodzi? Albo dyrektor Wybrzeża jest sknerą, albo mu się budżet nie dopina. Raczej to drugie, co jest dziwne, bo dyrektor Adam Orzechowski miał być finansowym cudotwórcą - przed Festiwalem Wybrzeże Sztuki pisze Marek Wąs w Gazecie Wyborczej - Trójmiasto.
Przed nami kolejna edycja Festiwalu Wybrzeże Sztuki. Przyjadą wybitne spektakle. Oprócz Warlikowskiego można zobaczyć "Między nami dobrze jest" Grzegorza Jarzyny i "Persona. Marilyn" Krystiana Lupy. Spektakle świetne, choć już nie pierwszej świeżości - premiery, kolejno, w latach 2001, marzec 2009, kwiecień 2009. Nie wszyscy będą mogli je obejrzeć, bo bilet na każdy z nich kosztuje 110 zł. O co tutaj chodzi? Teatry, które wyprodukowały wszystkie te trzy spektakle, są samorządowe. Wybrzeże, które jest organizatorem Festiwalu, też dostaje pieniądze z Ministerstwa Kultury, samorządu województwa pomorskiego i z gdańskiego magistratu. Może mi coś umknęło, ale takie publiczne instytucje powinny chyba realizować jakąś misję, w tym edukacyjną, skierowaną do młodych ludzi. Zamożni miłośnicy teatru już dawno widzieli te przedstawienia w Warszawie. Wielu z tych, których nie stać na podróż, w Gdańsku też ich nie zobaczy, a na pewno nie wszystkie