Miałem przyjemność brać udział w obradach jury konkursu debiutów Międzynarodowego Festiwalu Teatralnego Malta w Poznaniu. Co pozwoliło mi naocznie i z mściwą satysfakcją stwierdzić, ze teatrolodzy też mają problemy. I że w dodatku są to te same problemy, które mają filmoznawcy. Tzw. teatr offowy to dzisiaj równie pojemne i puste pojęcie jak tzw. kino offowe - pisze Bartosz Żurawiecki w miesięczniku Film.
Dzisiaj nie będzie o filmach. Ani o polityce, ani nawet o gejach. Założyłem sobie filtr i już nie będę flirtował. Dzisiaj będzie o... teatrze, tak się bowiem złożyło, że miałem przyjemność brać udział w obradach jury konkursu debiutów Międzynarodowego Festiwalu Teatralnego Malta w Poznaniu. Co pozwoliło mi naocznie i z mściwą satysfakcją stwierdzić, ze teatrolodzy też mają problemy. I że w dodatku są to te same problemy, które mają filmoznawcy. Tzw. teatr offowy to dzisiaj równie pojemne i puste pojęcie jak tzw. kino offowe. Nikt nie potrafi określić, gdzie się zaczyna, a gdzie kończy. W szranki maltańskiego konkursu stanęły bowiem spektakle tworzone zarówno przez amatorów, zazwyczaj ludzi bardzo młodych licealistów (bardzo dobre "Głosy" [na zdjęciu] Teatru Krzyk) i studentów jak i przez zawodowców po szkołach, którzy próbują robić rzeczy poza strukturami teatru oficjalnego. Znalazł się nawet w programie jeden projekt przygotowany