EN

21.04.2021, 10:46 Wersja do druku

Czy wirus zniszczy operę?

Na początku 2021 roku spektaklem Wesołej wdówki otwarto operę w Sydney, na Wielkanoc nie zanotowano bowiem w Australii nowych zakażeń. Jednak ośrodki kultury w większości krajów są zamknięte, choć teatry mogą prowadzić próby. A po ponad roku trwania pandemii nadal nie jesteśmy w stanie przewidzieć, jak ta przedłużająca się sytuacja wpłynie na operę. Wiemy tylko tyle, że najbliższe miesiące - zanim wirus definitywnie ustąpi - będą bardzo trudne.

Właściwie żaden teatr nie jest w stanie zrealizować planowanego sezonu, a przecież poprzedni także trwał zaledwie mniej więcej do końca lutego.

Od wielu miesięcy rzeczywistość teatralna to głównie transmisje, także nowych produkcji. Z Monachium transmitowano między innymi Fahtaffa i Kawalera z różą, berlińska Staatsoper Unter den Linden pokazała premierę Lohengrina z debiutującym w tytułowej roli Robertem Alagną (miał w niej wystąpić w Bayreuth w 2018 roku, ale zrezygnował). Premierę Adriany Lecouvreur w Bolonii (z Kristine Opolais), odwołaną w maju ubiegłego roku, zaprezentowano w postaci filmu. Metropolitan Opera, która anulowała cały sezon, nieustannie prezentuje archiwalne spektakle. Zaś zniesienie obostrzeń i możliwość zaproszenia publiczności na widownię nie stanowi gwarancji, że wydarzenie się odbędzie - wystarczy, że ktoś z ekipy produkcyjnej zachoruje. Dotyczy to także transmisji internetowej: Opera Wiedeńska niedawno zawiesiła próby do Parsifala z debiutującymi Jonasem Kauffmannem (w partii tytułowej) i Eliną Garanćą (Kundry), streaming miał odbyć się 1 kwietnia.

Ograniczenia w podróżowaniu wymuszają liczne zmiany w programach, a wiele planowanych premier przełożono na kolejny sezon. Kilkakrotnie przekładany Fidelio w Operze Bałtyckiej zagrany zostanie dopiero we wrześniu, podobnie „Cardillac”w Teatrze Wielkim- Operze Narodowej.

Opera Paryska przesunęła zapowiadane wystawienia na koniec sezonu, francuskie teatry pozostają zamknięte od 20 października. Berlińskie nie grają od początku listopada. 

Władze przełożyły testowy program pilotażowy - widz, który zakupił wcześniej imienny bilet, aby wejść do teatru, miał w dniu spektaklu przedstawić negatywny wynik testu, bezpłatnego w ramach projektu. Planowano w ten sposób zaprezentować Wesele Figara Mozarta w Staatsoper unter der Linden i Francescę da Rimini Zandonaia w Deutsche Oper. Restrykcje w Niemczech przedłużono, większość teatrów będzie zamknięta do maja. W Szwajcarii, Belgii czy Holandii opery także nie otworzą się wcześniej.

Na całym świecie sytuacja wygląda podobnie, choć jeszcze na początku roku odbywały się koncerty, nierzadko z udziałem publiczności. La Scala otworzyła sezon 7 grudnia, w marcu zaprezentowano tam online nową produkcję Salome, ale włoskie teatry zostały zamknięte w końcu lutego (najprawdopodobniej do końca sezonu). Planowane otwarcie sezonu w Royal Opera House przedstawieniami Toski odwołano, a miała to być pierwsza w pełni sceniczna produkcja od czasu zamknięcia opery w marcu 2020 roku.

Teatry działają obecnie na dwa sposoby. Pierwszy, który wydaje się bardziej komfortowy, stosowany jest w krajach, gdzie data zniesienia lockdownu została określona. Dzięki temu można z odpowiednim wyprzedzeniem rozpisywać różne scenariusze. Nowa dyrektor artystyczna English National Opera, Annilese Miskimmon podkreśla, że nigdy przedtem nie pracowała równie ciężko, tak szybko i tak elastycznie. W niektórych krajach, także w Polsce, obostrzenia są znoszone i wprowadzane na bieżąco. Instytucje kultury nieustannie przepracowują sezon, model taki wymaga więcej pracy, a także cierpliwości. Kilka krajów nie zastosowało restrykcji - Rosja nie zamknęła teatrów podczas drugiej fali pandemii, a Teatr Bolszoj (niedziałający od marca do września) i Teatr Maryjski grają już regularnie. Bułgaria zamknęła teatry w końcu listopada po niespodziewanej śmierci słynnego tenora Kamena Chaneva, który kilka tygodni wcześniej śpiewał w Starej Zagórze swojego pierwszego Otella; na próbach zaraziła się też jego żona Tanya Ivanova, kreująca Desdemonę. Teatry bułgarskie otworzyły się ponownie na początku stycznia, ale w połowie marca znowu zostały zamknięte.

Teatry mogą być bezpieczne

Teatro Real w Madrycie nieczynny był zaledwie przez trzy miesiące (marzec-maj 2020), od tego czasu ciągle gra! Zimą odwołano kilka spektakli, głównie z powodu niespotykanych tam opadów śniegu. 

Teatr restrykcyjnie dostosowuje się do sanitarnych wytycznych, wprowadza wyśrubowane środki bezpieczeństwa. 

Można grać przy 65 procentach publiczności, każdy widz musi zostawić swoje dane, maski są obowiązkowe dla wszystkich. Obsada, chór i muzycy orkiestrowi są testowani co kilka dni, pracownicy muszą codziennie wypełniać kwestionariusze zdrowotne. Teatr zainwestował blisko milion euro, aby dostosować infrastrukturę budynku (między innymi usprawnienie systemu oczyszczania powietrza, montaż urządzeń do pomiaru temperatury ciała, specjalne oznakowanie przestrzeni, dodatkowy personel, materiały dezynfekujące). Nie było zwolnień ani obniżek wynagrodzenia, stworzono specjalny fundusz dla pracowników. Artyści zdejmują maski tylko podczas występu, każda rola obsadzona jest podwójnie. Dyrektor Teatru Ignacio Garcia-Belenguer uznał, że teatr i kultura muszą zawsze być otwarte. Zdaniem Christofa Loya, reżysera madryckiej Rusałki, rządy nie mają racji, zamykając teatry, ludzie potrzebują bowiem muzyki i sztuki.

W Liceu w Barcelonie na przełomie marca i kwietnia zdecydowano pokazać nową produkcję Otella. W przesłanym do prasy oświadczeniu teatr stwierdził, że „pomimo wyzwań związanych z pandemią, Liceu wzmacnia swój obowiązek prezentacji programu najwyższej jakości i zapewnia całkowite bezpieczeństwo". Decyzje o zamykaniu instytucji kultury budzą kontrowersje i są tym bardziej niezrozumiałe, im więcej poznajemy specjalistycznych badań. Raport Instytutu Fraunhofer Heinrich-Hertz i Konzerthaus Dortmund (analizujący rozprzestrzenianie się aerozoli i dwutlenku węgla w zamkniętym pomieszczeniu) wykazał, że sale koncertowe nie są miejscami zakażeń. Testy dowiodły, że system wentylacji i noszenie maseczek znacznie zmniejszają zanieczyszczenie. Możliwe byłoby nawet pełne zajęcie widowni, jednak ze względu na korzystanie ze wspólnych przestrzeni (korytarze, toalety, szatnie) rekomenduje się zaproszenie połowy publiczności.

W niektórych teatrach prosi się o umiarkowane reakcje aplauzu i niewznoszenie okrzyków. Rezygnuje się z przerw, aby publiczność nie spotykała się w foyer, nie drukuje się programów tradycyjnych, zastępując je wersjami elektronicznymi, są osobne wejścia i wyjścia. Różne jest również rozmieszczanie miejsc na widowni, zwykle pozostawia się puste całe rzędy lub dwa, trzy miejsca wolne obok jednego zajętego, sadza widzów jak na szachownicy. W transmisjach internetowych widać często, że orkiestra siedzi po prostu na widowni. Muzycy orkiestrowi zachowują dystans, para muzyków nie może już dzielić się nutami. Wymóg większej przestrzeni wpływa na repertuar - trudno jest zagrać wielkoorkiestrowe, chóralne dzieła Mahlera czy Brucknera, jeszcze trudniej wielkie spektakle operowe. Podejmowane są próby transmisji spoza siedziby lub odtwarzania nagranych wcześniej partii chóralnych.

Los artystów i wsparcie rządowe

Obecnie każdy teatr wykorzystuje zdobycze świata cyfrowego. W żadnej innej dziedzinie sztuki nie jest to bardziej widoczne, muzyka klasyczna to przecież przede wszystkim prezentacja w salach koncertowych na żywo, z doskonałą akustyką. Ale teatry muszą teraz funkcjonować w przestrzeni cyfrowej, co wymaga nakładów na własne platformy V0D, na zapewnienie odpowiedniej jakości filmowania (przekaz wideo generuje konieczność zbliżeń, pokazywania spektaklu z różnych pespektyw) i dźwięku. Dodatkowe nakłady to marketing, aby przebić się w powodzi komunikatów i wykreować unikalny wizerunek. W przyszłości takie doświadczenia mogą przynieść dodatkowe źródła dochodów ze względu na nową przestrzeń reklamową i sponsoringową. 

Na początku pandemii teatry chętnie otwierały swoje archiwa, obecnie darmowe streamingi coraz częściej przeradzają się w płatne transmisje, dostępne tylko w określonym czasie.

Rok 2020 to rok wideo, będzie też nim najprawdopodobniej 2021. Stephane Lissner, były dyrektor Opery Paryskiej i obecny szef Teatro San Carlo w Neapolu, uważa, że po pandemii opera będzie inna: już teraz to nie tylko występy na żywo (jako istota teatru!), lecz także zaawansowana działalność cyfrowa. Należy zmienić sposoby dotarcia do widza i przestać biernie czekać na publiczność, nawet dysponując najlepszą ofertą. Na stworzenie innowacyjnego przekazu w dłuższej perspektywie trzeba będzie jednak znaleźć indywidualny sposób. Ważne też będzie budowanie społeczności, utrzymywanie więzi z instytucją, artystami i publicznością. Można się przecież obawiać, że widzowie znudzą się dostępnością spektakli w internecie. Kontakt ze sztuką na żywo jest doznaniem szczególnym, czego sieć z pewnością nie zastąpi, tylko czy publiczność wróci do takiego uczestnictwa? Poczucie bezpieczeństwa staje się coraz bardziej kruche, choć inne branże (na przykład sportowa) pokazują, że po przymusowym poście następuje wzmożony wzrost zainteresowania. Optymiści uważają, że świat opery nie zmieni się drastycznie, a pewne wymuszone modyfikacje będą wprowadzane ewolucyjnie.

Spodziewać się można w przyszłości większej liczby wspólnych działań instytucji artystycznych, 

pojedyncze koprodukcje (z udziałem 2-4 teatrów) zaczną funkcjonować na większą skalę, przy zaangażowaniu nawet kilkunastu różnych podmiotów. 

Konsoliduje się także konkurencyjna branża agencji operowych. Powstałe w październiku OMAI (Opera Managers Association International) to pierwsze tego typu stowarzyszenie skupiające obecnie blisko jedna trzecią impresariów na całym świecie. OMAI stawia sobie za cel stworzenie koalicji menedżerów i rozpoczęcie dyskusji o przyszłości opery oraz artystów. W opublikowanym w marcu liście otwartym poruszane są kwestie rozwiązań potrzebnych do ratowania kultury; zdaniem autorów kraje, które zapewnią artystom publiczne wsparcie, szybciej podniosą się po pandemii. Sytuacja artystów staje się coraz bardziej dramatyczna, a produkcje internetowe nie mogą zapewnić godziwych zarobków.

Artyści są spragnieni występów i można mieć nadzieję, że dobrze wykorzystają ten czas, powrócą do nas w pełni formy i z pasją wykonawczą. Ale nawet największe gwiazdy nie mają gdzie występować. Najbardziej doświadczeni artyści sobie poradzą, w katastrofalnej sytuacji są ci, którzy dopiero zaczynają, wiele karier może się załamać, mówi się o utracie całego młodego pokolenia. Wielu profesjonalnych muzyków nie jest w stanie przetrwać finansowo i musi szukać innych zawodów, zwłaszcza gdy nie kwalifikują się do otrzymania rządowej pomocy.

Oczywiście w krajach, w których funkcjonuje publiczne wsparcie dla sztuki, radzi ona sobie lepiej, ale polityka odszkodowań lub rekompensat związanych z odwoływaniem występów bywa różna. W Niemczech i Austrii artyści otrzymują takie środki w ramach programu ubezpieczeń, na przykład chór Deutsche Oper, choć nie może występować, nadal dostaje pełne wynagrodzenie i świadczenia zdrowotne. Ogólnie rzecz biorąc, w krajach niemieckojęzycznych muzyka klasyczna ma większą wartość ekonomiczną, a dzięki wieloletnim dotacjom państwowym i ochronie socjalnej artystów sektor kultury jest lepiej przygotowany na przetrwanie. W Wielkiej Brytanii, mimo że branża artystyczna należy do rozwijających się najszybciej, instytucje uzyskały niewielkie wsparcie ze strony państwa, wiele małych teatrów zbankrutowało, a miłośnicy kultury sugerują, że nie jest ona priorytetem dla rządu. W Stanach Zjednoczonych, gdzie sztuka jest finansowana głównie ze sprzedaży biletów i z prywatnych darowizn, w momencie wybuchu pandemii praktycznie nie istniała żadna pomoc socjalna, a w przyszłości donatorzy mogą nie wspierać sztuki w takim zakresie jak wcześniej.

Podsumowując: ostatnie miesiące były bardzo złe, większość imprez została odwołana (portal Bachtrack podaje, że nawet 75 procent, ale ten wskaźnik może być wyższy). Przyszłość instytucji kultury wydaje się ponura. Gwałtownie spadające od ubiegłego roku przychody trudno będzie nadrobić, znacząco spadły też oczywiście wpływy z biletów. Wiele teatrów dokonywało zwolnień lub przestało płacić pracownikom, zapowiadane są obniżki wynagrodzeń, nie wiadomo, czy w przyszłości starczy pracy dla wszystkich. Kosztowne są nie tylko przygotowanie produkcji, ale przede wszystkim utrzymanie instytucji, najczęściej niestabilnych finansowo. Sektor kulturalny będzie musiał liczyć w znacznie większym stopniu na pomoc rządów.

Miejmy nadzieję, że już niebawem koronawirus stanie się historią i tematem nowych librett operowych, czego przykładem wystawiona w Helsinkach w sierpniu 2020 roku Covid fan tutte, gorzka satyra o czasach pandemii -na pomysł wpadli dyrygent Esa-Pekka Salonen i Karita Manila, którzy zmuszeni byli przerwać przygotowania do Walkirii. A artyści czekają na publiczność, czego wzruszającym dowodem jest film opublikowany przez muzyków Filharmonii Brukselskiej (w różnych językach): „Welcome back, dear audience!!!". 

Tytuł oryginalny

Czy wirus zniszczy operę?

Źródło:

Ruch Muzyczny Nr 8/22-04-21

Wątki tematyczne