Permanentnej pracy myślowej, lobbingu i samoorganizacji nie zastąpią panele dyskusyjne ani na Kongresie, ani w klubokawiarni. W kongresowym entuzjazmie widzę typowo polskie przekonanie, że spotkają się ludzie zacni, szczerzy inteligenci - i uradzą, i dobrze będzie - pisze Witold Mrozek.
1. Zarejestrowałem się na stronie Kongresu Kultury. Czekam na panele Michała Bilewicza o nie-uczestnikach kultury, Artura Żmijewskiego o instytucjach kultury bez przemocy czy Katarzyny Górnej i Mikołaja Iwańskiego o systemie zabezpieczenia społecznego artystów. Jednocześnie mam obawę, że ze względu na szalejącą wojnę polską-polską, a także tradycje środowiska, które stoi za zwołaniem Kongresu, zewnętrzny przekaz tych kilkudziesięciu debat może bardziej powielać dotychczasowe rozpoznania, podziały i (przede wszystkim) prześlepienia niż zmieniać polską dyskusję o kulturze. Moje obawy potwierdza zapowiedzio-manifest Romana Pawłowskiego - tekst w czwartkowej "Gazecie Wyborczej". 2. Pawłowski powtarza w dużej mierze dotychczasową narrację, w której do głównych problemów należy nierówny dostęp do środków publicznych sektora prywatnego i pozarządowego, a głównym reformatorskim aktorem polskiego życia kulturalnego są Obywatele Kultury, będ